Home Foodpairing [Piwny Foodpairing] Baltic Porter Day z Browarem Amber

[Piwny Foodpairing] Baltic Porter Day z Browarem Amber

by Michał

Jak sprawdzi się Grand w połączeniu z tacos z marynowaną bavette?

Tutaj bardzo ważna kwestia na sam początek. Jakie to zawoalowane ciągi myślowe pozwoliły mi na połączenie polskiego, ba – pomorskiego!, porteru bałtyckiego z kuchnią rdzennie meksykańską? Pozwólcie, że odpowiem zarówno tekstowo jak i graficznie ;)

Będąc oprowadzanym w zeszłym roku po Expo Cerveza Mexico w CDMX i próbując coraz to nowych polecanych meksykańskich rzemieślniczych piw i hydromieli oraz mijając takie urokliwe obrazki:

Trafiłem na stanowisko Eurocervezas. Co to takiego? Dystrybutor europejskich piw w Meksyku – skracając opowieść. Znacie zapewne to uczucie, kiedy przechodząc obok czegoś kątem oka dostrzegacie konkretny szczegół, ale generalnie trafia on do podświadomości? I nagle mózg zaczyna kręcić trybami do tyłu w celu zwrócenia naszej uwagi na zasadzie „ej, czej czej CZEJ!” (walaszkowane)? To dokładnie takie przeżycie miałem przechodząc obok wspomnianego stoiska.

No dzień dobry! I tak dodatkowo się szczęśliwie składa, że w Eurocervezas pracuje nasz rodak – Damian. Wyjechał dekadę temu do Meksyku na wymianę studencką i tak już został. Znajduję to sensownym planem na życie. Dzięki temu miałem z kim pogadać po polsku co generalnie przez osoby nie mające zbyt częstego kontaktu z językami słowiańskimi jest odbierane prawie jako mowa demonów. Natomiast dzięki tej rozmowie dowiedziałem się, że jest szansa na większą obecność polskich piw w Meksyku, przydałaby się tylko jakaś akcja promocyjna. Polecam się uwadze w tym temacie ;)

Wracając do meritum. Skoro Grand jest importowany do ojczyzny Pancho Villi to i kuchnia powinna pasować.

Dzisiaj czeka nas nie tylko foodpairing. Dlaczego? Oczywiście nie mogę darować sobie połączenia miksologicznego, natomiast Marek Skrętny (dyrektor marketingu i rozwoju Browaru Amber) wziął mnie pod włos. Doskonale wie, że (nadal) zdarza mi się grać zarówno na gitarze jak i basie, sam jest basistą i podrzucił mi w związku z tym temat „a może tak jesteś w stanie też dobrać muzykę do naszych piw?”. OK, do tej pory robiłem to tylko eventowo/pubowo na konkretne okazje. Co roku zresztą udostępniam swoją playlistę na św. Patryka. Natomiast przygotowując kompozycję (zarówno koncepcyjnie jak i już w kuchni) katowałem kapelę, którą bardziej poznałem podczas niedawnego koncertu Alestorm. I wiecie co? Siedzi. Ale o tym na koniec.

Wpis powstał we współpracy z Browarem Amber

Amber Grand Imperial Porter

Najpierw zajmijmy się samym piwem.

Amber Grand Imperial Porter

Piana: Bujna, zbudowana z drobnych pęcherzyków, trwała, o brązowym zabarwieniu. Wolno opada do cienkiej warstwy znacząc szkło.

Barwa: Bardzo ciemny brąz. Przebija przy krawędziach na głęboki mahoń, w szkle wydaje się wręcz czarne.

Aromat: Potęga czekolady pod wieloma postaciami – gorzka, mleczna, słodka. Główne nuty grają zdecydowanie czekoladą, co będzie dość ważne przy foodpairingu. W tle wyczuwalne są nuty orzechów laskowych, delikatna wanilia, wiśnie, rodzynki. Trochę słodów karmelowych – głównie w postaci lekkich nut kajmakowych. Poruszamy się zatem po słodszej stronie stylu.

Smak: Wysycenie na średnim poziomie, podbija odczucie czekoladowej aksamitności. Pełnia średnio-wysoka, dokładnie takiej należy się spodziewać po parametrach. Mamy oczywiście powtórkę z aromatu – piwo gra przede wszystkim czekoladą. Następnie wchodzą nuty karmelowe, kajmakowe, orzechowe, suszonych owoców (rodzynki!). Finisz kawowo-czekoladowy z zaznaczoną szlachetną palono-chmielową goryczką. W tle delikatne nuty waniliowe. Alkohol niewyczuwalny.

Grand jest porterem bałtyckim znajdującym się po słodszej stronie skali, jednak nadal pozostając piwem zbalansowanym i wielowymiarowym. Dobra propozycja zwłaszcza dla osób, które szukają w porterach bałtyckich nut czekoladowych, jednak bez ulepkowatości.

I z takim oto profilem powinna być spójna koncepcja kulinarna. Zadanie spełnione w całości.

Zacznijmy od przygotowań – jestem wielbicielem bavette vel flank steak. Bardzo ciekawe i uniwersalne cięcie łaty wołowej, jeżeli tylko wiemy co z nim zrobić. Najważniejsze wg mnie jest jej uprzednie zamrożenie. Dzięki temu stanie się krucha a nam będzie dużo łatwiej pociąć ją na cienkie plasterki. Tylko należy pamiętać, by robić to w poprzek włókna a nie wzdłuż :) Następnie możemy zamarynować bądź przyprawić jak tylko nam się podoba. Doskonale takie plasterki sprawdzają się chociażby w daniach kuchni azjatyckiej (i woku) czy nawet typowo amerykańskim Philly Cheesesteak.

W moim przypadku poszedł typowy zestaw przypraw kojarzonych z kuchnią meksykańską, do tego MSG oraz sos Worchestershire. I oczywiście Grand. Całość marynowała się ponad dobę w lodówce, dzięki czemu mięso było idealnie miękkie i kruche oraz nabrało zdecydowanych cech porteru.

To był jednak tylko pierwszy krok przygotowań. Mięso na patelnię i po wstępnym podsmażeniu i zredukowaniu marynaty dodałem mole poblano. Wisienka na torcie kompozycji smakowej dzisiejszego białka. Ale co z resztą składników?

Nie ma taco bez porządnej tortilli. A kukurydziane z Tortilleria Europa są wprost wyborne, a co najważniejsze – autentyczne smakowo.

Na tortillę trafiło mięso, dojrzałe awokado, szalotka i czerwona cebula skropione sokiem z limonki, podprażone niesolone nerkowce oraz marakuja.

Czemu takie dodatki? Danie ma komponować się z profilem piwa, przenikać warstwami i wzbogacać o nuty komplementarne, które uatrakcyjniają całość. Sprawiają, że mamy ochotę sięgnąć po kolejny łyk piwa, kolejny kęs potrawy. I zastanawiać nad tym jak razem pracują.

Kukurydziana tortilla świetnie łączy się z bazą słodową, tak samo jak pikantna wołowina w czekoladowym meksykańskim sosie. Awokado podbija pełnię i stanowi kontrę dla nut czerwonej cebuli, szalotki i limonki. Oraz marakui, która nie tylko łączy się na podobieństwo deseru czekoladowego z marakują, ale dodaje tekstury pękających ziarenek. Co z kolei doskonale pasuje do chrupiących nerkowców, które też podbijają pełnię i nadają lekko ziemistego sznytu.

Pairing kompletny. Nie tylko danie wraz z piwem doskonale do siebie pasują, ale jestem przekonany, że jakikolwiek inny składnik by zniszczył harmonię. Uwielbiam natkę kolendry i naprawdę wiele siły woli mnie kosztowało, żeby jej nie dodać. Ale zwyczajnie by nie pasowała. Z przeciwieństwie do marakui i nerkowców, coś za coś ;)

Przejdźmy do koktajlu.

Wariacja na temat Hot Toddy, w sam raz na okropną pluchę jaka panowała podczas Baltic Porter Day.

Amber Toddy

  • 20 ml miód pitny dwójniak
  • 20 ml Żołądkowa Gorzka
  • top up Grand Imperial Porter
  • łyżeczka miodu z pomarańczą

Sugeruję podawać w formie grzanej. Jeżeli chcemy i lubimy dodatek świeżo startej gałki muszkatołowej będzie doskonale komponował się z całością.

Aromat: Przyjemne połączenie czekolady, wanilii, słodkiej kawy z nutami miodu pitnego, słodyczy, lekkich ziół i soczystej pomarańczy. Co ciekawe pojawiają się akcenty gruszki/czerwonego jabłka w karmelu.

Smak: Zdecydowanie koktajl, którego głównym zadaniem jest sycić i rozgrzewać. W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie by serwować w większej pojemności w kuflu jako solidny grzaniec. Powtórka z aromatów z piękną implementacją wszystkich części składowych użytego alkoholu. Początkowo wita nas słodycz, zarówno z Żołądkowej, miodu pitnego jak i słodowości z Granda. Następnie pojawiają się nuty czekoladowe, karmelowe, kandyzowanych wiśni i soczystej pomarańczy. Finisz przyjemnie wytrawny, kawowo-czekoladowy z zaznaczoną goryczką i ziołowością, idealnie kontruje całość.

W przypadku serwowania w kuflu sugeruję po 50ml dwójniaka i Żołądkowej.

Dotarliśmy do ostatniego punktu pairingu. Co też takiego mogłem połączyć muzycznie z amberowskim Grandem?

Włoskie krasnoludy!

Dobra, słowem wyjaśnienia, bo się Wam należy. Fanem Power Metalu nigdy nie byłem (Manowar i Blind Guardian uznaję za prawilny Heavy Metal), natomiast supportami Alestorm podczas koncertu w Progresji były Rumahoy, Wind Rose i Gloryhammer. I wiecie co? Bawiłem się doskonale. Okazuje się, że wesołe piosenki o krasnoludach nadają się nie tylko na siłownię, ale też doskonale sprawdzają się w trakcie gotowania. A, że krasnoludy fedrują w ziemi to prawie jak po węgiel ;)

Polecam eksperymentować z mniej popularnymi cięciami mięsa. Polędwica do wszystkiego to pójście po najmniejszej linii oporu. Dajcie znać jak Wam się widzą takie połączenia. Oraz czy Włosi potrafią w krasnoludy ;)


Może Ci się również spodobać

Cześć! Moja strona używa ciasteczek w celu bezproblemowego jej działania. Podejrzewam, że nie jest to dla Ciebie problemem, natomiast w każdej chwili możesz je wyłączyć z poziomu przeglądarki. Akceptuję Więcej informacji