Stwierdziłem, że zdecydowanie zbyt mało publikuję na stronie. Głównie z tego względu, że ostatnimi czasy raczej pojawiały się kobyły, które są dość pracochłonne w przygotowaniu. I z tego też względu pora wrócić do szybszych, ale równie atrakcyjnych merytorycznie form. Ot dla równowagi :)
I takimi przyjemnymi, krótszymi wpisami są na ten przykład wpisy miksologiczne. Dzisiejszy wprost idealny na panującą nam aktualnie aurę. Zajmijmy się zatem najpierw głównym składnikiem, czyli piwem.
Dziki Wschód – Poma Ranczo
Czyli (jak na rycinie widać) Orange Mango Rosemary Spritz IPA. Samo się prosi żeby z nim coś ciekawego ukręcić ;)
Wygląd: Piana zbudowana z drobnych i średnich pęcherzyków, śnieżnobiała. Opada do postaci koronki znacząc szkło. Barwa piwa – bardzo jasne złoto, zmętnione.
Aromat: Przyjemne i bardzo wyraźne iglakowe i żywiczne nuty rozmarynu. Zaraz za nimi pojawiają się nuty pomarańczowe oraz lekko piżmowe i słodkie nuty mango. Średnio-wysokie owocowe estry – głównie w postaci dojrzałej brzoskwini oraz moreli. Chmielowość przyprawkowo-ziołowa z delikatnymi nutami żywicznymi.
Smak: Średnia pełnia, średnie wysycenie. Pierwszy akord – słodowość biszkoptowo-zbożowa. Subtelnie herbatnikowa. W drugim zaczynają grać mango, pomarańcza (zdecydowanie wytrawna), rozmaryn i estry owocowe. Finisz z lekką kwaskowatością, wyraźną goryczka ziołowo-przyprawkową i nutami rozmarynu.
Samo z siebie jest już lekko „koktajlowe”, natomiast stanowi doskonałą bazę pod dzisiejszy pomysł.
Chilled Poma Ranczo Spritzer
Idea była prosta – nie chcę wersji frozen (jak np. tutaj), więc do blendera idzie połowa lodu w stosunku do tego, który byłby potrzebny do mrożonego koktajlu. Drugim punktem była chęć wykorzystania do koktajlu klasycznej Żołądkowej Gorzkiej, więc i piwo musiało pasować do całości. Jak zatem przedstawia się przepis?
Na dwie porcje:
– 200 ml Dziki Wschód Poma Ranczo
– 50 ml Żołądkowa Gorzka Tradycyjna
– 20 ml Luxardo Bianco
– 3 dashe Peychaud’s Bitters
– zest z pomarańczy
– lód
Przygotowanie: wszystkie składniki lądują w blenderze kielichowym, ustawiamy na obroty aż skruszymy cały lód i przelewamy do wybranych szkieł. Całość ozdabiamy zestem z pomarańczy. Robi się praktycznie samo.
Osobiście polecam użyć słomkę, natomiast może być dla Was ciekawym eksperymentem sensorycznym spróbować pijąc bezpośrednio ze szkła oraz przez słomkę. Dwa różne koktajle.
Wygląd: Przypomina piwo i o to też chodziło. Świetna żywa barwa, dodatkowo piana z drobinek lodu jest niesamowicie trwała. Można jeść łyżką.
Aromat: Przede wszystkim cytrusy – pomarańcze, pomelo, grejpfruty, lekkie cukierkowe nuty owocowe (twarde owocowe landrynki cytrynowe), do tego delikatne nuty ziołowe, przyprawkowe, rozmarynowe.
Smak: Fantastyczne na aktualne temperatury. Piana jest bardziej ziołowa, przyprawkowa, rozmarynowa i zdecydowanie wytrawna. Płyn z kolei dużo bardziej słodki – wyraźnie czuć pomarańcze i mango, wychodzą owocowe estry. Podbija słodycz Żołądkowej oraz Luxardo, ale jednocześnie mamy też pełny przekrój ziołowości. Goździki ciekawie pracują z rozmarynem. Mnóstwo cytrusów – słodkich, wytrawnych, ale również gorzkich.
Może być też serwowane jako zwykły szprycer na lodzie, ale jednak w wersji chilled cała kompozycja jest dużo bardziej atrakcyjna. Jeżeli macie dostęp do piw z Dzikiego Wschodu to zdecydowanie polecam spróbować samemu :)