i to trzy razy pod rząd
Pisałem już na ten temat wielokrotnie, ale nadal jest to fascynujące zjawisko. Polska scena piwna pędzi niczym dywizja pancerna po równinie. Wspierana A-10 Thunderbolt i śmigłowcami szturmowymi Apache. A skoro tak to BRRRT i do przodu.
Sama tzw. polska piwna rewolucja dotyczy już nie tylko terytorium naszego pięknego kraju, ale zaczyna wciągać osoby i browary bardziej znane globalnie. Nie tak dawno opisywałem Lublin to Dublin uwarzony przez Pintę we współpracy z Carlow Brewing Company, a tu w zeszły weekend miałem niewątpliwą przyjemność brać udział w premierze Deep Love powstałego w kooperacji AleBrowar/Nogne Ø.
Nowa koncepcja – tap takeover. Tutaj przygotowania do abordażu kranów. Yarr!
Czemu pędzi? Nie dość, że premiera na bogato włącznie ze ściągnięciem do Polski Kjetila i Rune’a to dodatkowo w 3 miejscach pod rząd – Wrocław, Warszawa, Gdańsk. Nie zazdroszczę poniedziałku.
Piwo zdążyłem opisać w piątek, co jednak z samą premierą?
Warszawskie Kufle i Kapsle jak zwykle w formie. Klimat, odpowiednio skandynawskie przekąski, ścieżka dźwiękowa – ot światło dźwięk. Światło nota bene błękitne – skojarzenie miało być proste Deep Love/Deep Blue. Aczkolwiek ja jestem profan i oglądam tylko filmy akcji i wojenne.
Kowal kombinuje jak tu zwiać z paśnikiem.
Jeszcze parę lat temu nie wpadłabym na pomysł, że pojawienie się nowego piwa na rynku może mieć taką oprawę. To świetna sprawa szczególnie dla osób, które nie siedzą w temacie zawodowo czy nawet pasjonatów. Piwosz-casualowiec niekoniecznie ma ochotę zajmować się zależnościami branżowymi, natomiast dobrą sztukę do zacnego piwa każdy doceni. Nie mówię oczywiście, że branża bawi się na takich imprezach gorzej – dobrze jest widzieć te same twarze, człowiek potrzebuje w życiu pewnego constans ;) Zresztą kapitalnym akcentem było zaangażowanie Majka w przywitanie północnych gości w ich rodzimym narzeczu. Zrozumiałem z tego absolutnie nic, ale zaskoczenie było niemałe.
I każda kolejna premiera jest na coraz większym ogniu. Ciekawe do czego to doprowadzi.
Przy okazji potwierdziła się moja teoria, że zajebiste piwo to rock’n’roll. Z Rune’m miałem całkiem konkretną rozmowę o historii rocka, wzmacniaczy gitarowych i samych gitar. Jako posiadacz Super Lead’a Marshalla podziela moją opinię, że inne wzmacniacze niż lampowe nie występują w przyrodzie w innej roli niż do wesołego poplumkania. Piec musi być piec i tylko z takiego jest muzyka. Z kolei jak się okazało z Kjetilem mamy wspólną pasję – 6-cio cylindrowe musclebike Hondy. Co prawda jeździ na CBX1000, a ja na Valcu, ale 6 cylindrów na dwóch kołach to 6 cylindrów. Nie ma przypadków we Wszechświecie.
I myk – reszta zdjęć z premiery