Home Foodpairing Covidowy Foodpairing – Birbant/Szpunt/Flov & Kura Warzyw

Covidowy Foodpairing – Birbant/Szpunt/Flov & Kura Warzyw

by Michał

Tego drobiu zdecydowanie nie mogło zabraknąć podczas akcji #wspieramgastro & #wspierampolskikraft

Bądźmy szczery – warszawskie oddziały Kury Warzyw są odpowiedzialne za jakieś 3kg mnie więcej. Jak nic. I nie żałuję niczego. Jest to jedyny kebab, w którym mam problem z tym czy zamówić barana czy kuraka, oba świetne. A od kiedy otworzyli lokal na Chmielnej i jeszcze można było żyć jak normalny człowiek i chodzić do knajp był to dla mnie obowiązkowy punkt wieczoru, wpływający na doskonałe samopoczucie dnia aktualnego i następnego.

Orzeszkura w bule w pełni swego majestatu

Zresztą słowem wstępu i uzupełnienia informacji dla nie znających tematu – jest to pierwotnie poznański koncept typu Gemüse Kebap. W praktyce oznacza to, że jeżeli słyszeliście o Mustafie z Berlina to jest to nasza słowiańska odpowiedź. Odpowiedź wybitnie udana i nie jest to nasze ostatnie słowo.

W ramach ciekawostki i przypomnienia jednocześnie – kiedy na początku zeszłego roku wrzucili na swój fp post z pytaniem jakie piwa powinni wprowadzić do oferty stwierdziłem, że co mi szkodzi. Odezwę się. Serwus, wiecie zajmuję się piwem i foodpairingiem, może byśmy tak razem zrobili coś ciekawego. Róbmy. No to zrobiliśmy. Tutaj jest też Wasza spora zasługa, bo lokal pękał w szwach przy obu sesjach i w lokalu obok zastanawiali się ki diabeł.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

I to jest moment w którym podkreślę, że nie jest to wpis w żaden sposób sponsorowany. Byłoby mi wybitnie przykro, gdyby tego cholernego lockdownu Kura Warzyw nie przetrwała, statystycznie pewnie ze wszystkich knajp jadłem w tym i poprzednim roku u nich najczęściej. Do wpisu zatem (jak w do poprzednich) poszedłem, zamówiłem, kupiłem.

Tak samo jak poszedłem do Czarodziejki Gorzałki i kupiłem kooperację gałganów, których osobiście lubię. Birbant & Szpunt & Flov. Więcej Was tam ziomeczki nie było?

Założenie było proste – kebab musi się sensownie prezentować po przewiezieniu do domu, piwo ma do niego pasować zarówno kulinarnie jak i wyglądem. A puszki Szpunta się elegancko mienią w promieniach dzięki srebrzeniom, co zostało przeniesione na kooperację.

Zresztą same grafiki, które Szpunt jak i ostatnio Birbant mają na puszkach to wg mnie krajowa topka. Można zapamiętać co na którym piwie było.

Coś wspomniałem o srebrzeniach, prawda?

W sreberko owinięta niczym w pierzynę porą zimową jest Orzeszkura. W wersji Kurollo. Z dodatkowym mięsem. Głodny byłem, nie oceniajcie mnie.

Lecz tradycyjnie zacznijmy od piwa.

Wygląd: Elegancki przecier brzoskwiniowy. Piana średnio bujna, śnieżnobiała, opada mocno znacząc szkło.

Aromat: Od razu ewidentne owoce tropikalne i cytrusy (marakuja, liczi, mango, grejpfrut). Bardzo dużo estrowych nut brzoskwiniowych. Po ogrzaniu ciekawie wychodzą nuty soku z Antonówki oraz z białych winogron. Tego ostatniego nie pomylę z niczym innym, opiłem się tego draństwa lata temu za czasów, gdy wiedzą ludową było łączenie monohydratu kreatyny właśnie z sokiem winogronowym, bo niby lepiej się wchłania i działa. Po ogrzaniu i mocniejszym wwąchaniu pojawiają się nuty żywiczne. Słodowość w tle, płatkowo-owsiana.

Smak: Średnia pełnia, średnio-niskie wysycenie. Pierwszy akord płatkowo-owsiany. W drugim wychodzą nuty chmielowe, w przeciwieństwie do aromatu, bardziej cytrusowe niż tropikalne. Tutaj również pojawia się sok jabłkowy i winogronowy. Jak również lekki hop burn i wyczuwalna pylistość. Finisz wytrawny o dość wysokiej żywiczno-cytrusowo-albedowej goryczce.

Puszeczka elegancko bez utlenienia. Czy powiedziałbym, że płatki ryżowe są jakoś szczególnie wyczuwalne? Niezbyt. Natomiast wiem, że jest całkiem sporo ludzi, którzy lubią w ipkach wyczuwalną pylistość i właśnie tego typu lekki hop burn. Na pewno można bez obawień kupić.

Przechodzimy zatem do konkretu. Wiele razy brałem na wynos kebsa w bule i był przepyszny, ale bądźmy szczerzy – nie wyglądał po transporcie szczególnie reprezentacyjnie. W przeciwieństwie do świeżo zrobionego i podanego tak jak sztuka nakazuje, co macie zademonstrowane na początku wpisu. Zatem trzeba było temat ogarnąć inaczej.

Uwielbiam Zbaraniałego, ale jednak najczęściej sięgam po Orzeszkurę. Fantastyczne połączenie smaków i tekstur, mamy tutaj wszystko: słony, umami, kwaśny, słodki, tłusty. „Salsa mango, pasta orzechowa, świeże warzywa i zioła, przyprawy, prażone orzechy, ser owczy, sok z cytryny.” – jak jest elegancko zapisane w menu, do tego sosiwo. A tutaj wybór może być tylko jeden – habanero. I tutaj ważna adnotacja wynikająca z doświadczenia. Papryczki jak to papryczki, mają swój zakres ostrości. Raz będą mniej ostre, raz bardziej. Jeżeli sos jest robiony porządnie i nie jest laboratoryjnie standaryzowany, to za każdym razem możemy trafić trochę inny. I już miałem sosy od przyjemnej ostrości do palenia rury po całości, gdzie trochę się jednak spociłem. Polecam rozrywkę, jest super.

Specjalnie też wybrałem ipę, zależało mi na podbiciu ostrości. Ot taką miałem fantazję w niedzielę.

Świetnie pracują zioła i dodatki warzywne, które są odpowiednio kruche i sprężyste. Habanero gra z mango i orzeszkami, tym razem przyjemnie paliło. Ciasto kapitalne, nie rozmiękło w czasie transportu i następnie sesji zdjęciowej, odpowiednio skrobiowo-mączne wyraźnie podbija słodowo-owsiane akcenty piwa. Prawilny kebs w szmacie proszę Was. Sosy uwypuklają białe nuty piwa, goryczka zgodnie z oczekiwaniami zwiększa percepcję ostrości.

Cóż mogę rzec – tradycyjnie przyjaciołom polecam, zarówno kebsa jak i kooperację, 11/10, 5 gwiazdek, dwa kciuki w górę. W ogóle to zauważyłem, że w obecnej (jakże nudnej) rzeczywistości takie wpisy sprawiają mi wiele frajdy. Będą jeszcze dwa w tym tygodniu, a potem się coś dalej wymyśli ;)



Może Ci się również spodobać

Cześć! Moja strona używa ciasteczek w celu bezproblemowego jej działania. Podejrzewam, że nie jest to dla Ciebie problemem, natomiast w każdej chwili możesz je wyłączyć z poziomu przeglądarki. Akceptuję Więcej informacji