aj waj gewałt rejwach 100%
Cóż za dzień uroczy a wspaniały. Miałem się zająć relacją z wizyty AleBrowaru w Warszawie i podsumowaniem roku, ale cały feed branżowy mam zawalony niebywałym skandalem w branży piwnej. W USA. I to reklamą telewizyjną podczas przerwy Super Bowl. Od razu widać, że kaliber jest niebywale potężny i mogący powodować zbiorowe okopywanie się na pozycjach i podawanie amunicji.
Od razu zastrzegam – ten wpis nie ma zajmować się przejmowaniem kolejnych browarów rzemieślniczych przez koncern AB-InBev. Wiem, że to temat rozgrzewający do czerwoności. Ja tam z kolei jak tylko będę miał okazję ponownie kupić Bourbon County Stout z Goose Island – zrobię to bez zastanowienia, jest to po prostu najlepszy RIS jakiego kiedykolwiek miałem okazję próbować. Ot i wsio.
Wracając do samej reklamy. Oto ona w całej swej nikczemnej i niecnej krasie, wykuta w ogniach Mordoru z Nilfgaardzkiej stali, hartowana w foczych łzach i utopijnych wizjach nastoletniego socjalisty. Cała minuta tego.
0:00 – jest amerykańsko. Drzewa są zielone, flaga powiewa (to akurat u Jankesów bardzo cenię i uważam, że nad każdym polskim browarem rzemieślniczym powinna dumnie powiewać nasza), kolor budynku też taki amerykański.
0:02 – przesypujemy jęczmień, trzeba to podkreślić nazwą własną marki. Po raz 3 w ciągu 2 sekund, jest dobrze.
0:03 – jest i chmiel, obowiązkowo w szyszkach. Nawet rozcierany w palcach, by podkreślić świeżość, rześkość itp.
0:04 – „PROUDLY A MACRO BEER” i jebitna instalacja w nierdzewce. Chciałbym mieć taką. Dumnym można być absolutnie ze wszystkiego w dzisiejszych czasach, więc spoko.
0:06 – gość biegnie z kartonem piwa niczym koń rasy Claysdale w galopie. Widzę co żeście tutaj zrobili.
0:07 – podawana taca barmańska z otwartymi butelkami jest jak tętent wielkich kopyt. Jest w tym pewien mistycyzm.
0:08 – 0:11 – „IT’S NOT BREWED TO BE FUSSED OVER” warzelnia/lodówka/hipster ze snifterem i ironicznymi wąsami. Ewidentnie nie, bo i czego się tam można doszukać.
0:12 – 0:16 – „IT’S BREWED FOR A CRISP SMOOTH FINISH” tokarka(?)/kadź warzelna/butelki na lodzie/nalewak. Znowu – ewidentnie jest. I takie piwa na rynku też są potrzebne. Szkoda, że tej rześkości nie podkreślili ryżem dodawanym do zasypu.
0:17 – 0:21 – „THIS IS THE ONLY BEER BEECHWOOD AGED SINCE 1876” – wbicie butelki w lód niczym noża w serce/końcowa faza nalewania/duże ilości naraz buczyny/rzemieślnicze cięcie pniaka retro siekierą, która niejedno morderstwo widziała/data/wrzut wiórów. Patrzcie ile można zmieścić w ciągu 4 sekund. Tak się robi dynamiczny montaż. Nienawistnicy oczywiście od razu podnieśli larum, że może i tak z tym drewnem, ale to „5 wiórów na krzyż na zbiornik plus raptem 19-21 dni leżakowania”.
0:22 – 0:28 – „THERE’S ONLY ONE BUDWEISER. IT’S BREWED FOR DRINKING NOT FOR DISSECTING” – nalewanie piwa do szkła (strasznie jasne to piwo, chyba trochę przesadzili)/taca na imprezie w knajpie (temat – impreza, fajni ludzie, zabawa)/znowu knajpa, ślizg butelki przez bar i salut/tutaj jest hit: trzech hipsterów dyskutujących przy próbniku. Mówcie co chcecie, ale to jest kawał fachury i przypuszczam, że właśnie ten fragment jest zapalnikiem. Poza tym chyba jeszcze nikt nie zauważył, że kręcąc zastąpili piwo vel płyn w butelce wodą by lepiej się nalewało i zagrali kolorami tła. Nie wyszło.
Zatrzymamy się tutaj na dłużej. Ten wspaniały i przepiękny dualizm, dwie strony medalu. Zestawienie imprezy w generycznym klubie/pubie z hipsterami przeprowadzającymi piwu sekcję. Ile czasu poświęcono na poszczególne fragmenty. Migawka z jednej miejscówki – niesione piwo, mnóstwo ludzi, zabawa. Migawka z drugiej – podawane piwo, gość pewnie zna się z barmanem, salut w podziękowaniu. W dodatku piwo w butelce. I nagle jeb, z grubej rury – generic hipster craft beer bar. Agencja odpowiedzialna za scenariusz i storyboard nawet nie musiała się starać, wystarczyło pewnie obejrzeć galerię zdjęciową na FB z pierwszej lepszej knajpy tego sortu. Co my tutaj mamy, a mamy dobra wiele?
Zacznijmy od tła – typowe, wykorzystywane już do bólu tablice na kredę. Powieszone na czerwonej cegle. Mamy nawet do wyboru „fried brussels sprouts” czy „chicken liver mousse”. Aż dziw, że nie ma kiełków sushi. Na drewnianym stole obowiązkowo próbnik na trzy piwa, do tego kolejne trzy czy cztery w rękach naszych bohaterów. Jeden ma nawet irlandzkie kajdanki, tak bardzo nie wie które jest lepsze/gorsze. Do tego notatnik. Czy myślicie, że wybór aktorów do sceny jest przypadkowy? Nie mam zielonego pojęcia jak wygląda kardigan, ale jestem pewien, że któryś z tych kolesi go ma na sobie. 2/3 ma okulary i hipsterskie fryzury (z czego jedna będąca skrzyżowaniem Spocka z niemieckim Stahlhelm). Gość bez okularów jest rudy i ma zarost na Wolverine’a, więc widocznie uznali, że wystarczy. Dziwi mnie, że nikt nie ma podwiniętego rękawu by pokazać tatuaże. Ale za to akcja dzieje się w kącie knajpy, podkreśla to dramatyzm hipsterskiego getta ławkowego. Jest stal, moc i pogarda.
0:28 – 0:38 – „THE PEOPLE WHO DRINK OUR BEER ARE PEOPLE WHO LIKE TO DRINK BEER BREWED THE HARD WAY” migawki z imprez dla fajnych ludzi/dokręcanie śruby na kotle warzelnym/rękawice spawalnicze/odlewnia stali lub migawka ze sceny końcowej Terminatora 2(?). Tutaj przyznam, że się pogubiłem. Co konkretnie znaczy „the hard way” w tym konkretnym przypadku? Nie buduje się takiego browaru z taką instalacją, żeby warzyć „the hard way”. Ma być szybko, czysto i przyjemnie.
0:38 – 0:42 – „LET THEM SIP THEIR PUMPKIN PEACH ALE” próbnik kolesi ze sceny z gettem ławkowym, 5 różnych piw w 3 różnych szkłach/12 nalewaków, każdy z inną rączką (bo mieć wybór to takie zło lol xD)/salut buttplugowym szkłem do ale. Oczywiście, że niech piją. Przecież mamy w portfolio grupy browar Elysian ze swoim Gourdgia on my Mind, głupio by było gdyby nagle przestali. Nie po to ten cholerny browar kupowaliśmy, nie Bob? Swoją drogą ciekawe czy ktoś ogarnie jakie to nalewaki są w tej migawce. Mnie się nie chce.
0:43 – 0:46 – „WE’LL BE BREWING US SOME GOLDEN SUDS” rzut puszką/mizianie butelkami/reklama Coca Coli/kolejny nalewak. Żech powiedzioł to tym miastowym Jebediah!
0:47 – 0:55 „THIS IS THE FAMOUS BUDWEISER BEER” stara reklama kręcona granitowym monolitem/historic labels clusterfuck/wyścigi w otwieraniu butelek/test pojemności bagażnika typowego auta na przedmieścia/barmanka z tacą. Tak oto przeszłość łączy się z teraźniejszością. Kiedyś koń, dzisiaj Chevy Suburban. Możesz zrobić imprezę w domu, a możesz jednak uderzyć do tej nadobnej brunetki.
0:56 – 1:00 „THIS BUD’S FOR YOU” scena końcowa, napisy. A dziękuję, nie mam akurat pod ręką.
Ścieżka dźwiękowa: seks robotów.
I coś takiego wywołało zbiorową agresję nawet tak daleko od epicentrum jak na naszym pięknym, starym kontynencie. Teraz będzie mniej więcej tydzień wrzut na to kto jest bardziej rzemieślniczy i dlaczego AB-InBev to moralny spadkobierca IG Farben. Zastanówmy się – jest granie na stereotypach, wrzuta na konkurencję, polaryzacja przekazu wizualnego. Hmm. Brzmi jak każda pieprzona reklama w historii dziejów świata. Duży koncern zrobił reklamę jaką robią duże koncerny, po mojemu zrobiona jest całkiem dobrze. Piwa rzemieślnicze i tak będą się sprzedawać. Wydaje mi się, że mamy ciekawsze problemy i to bliżej niż to co zrobił duży browar za wielką wodą. To ekwiwalent ciśnieniowania się tym, że koncern samochodowy przedstawił jazdę rodzinnym hatchbackiem z silnikiem TDI 1.0 jako orgazmiczne wręcz przeżycie graniczące z Rajdem Dakar. Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie zrobić samemu zajebistą reklamę piwa rzemieślniczego i się odszczekać swoim prześladowcom z pańskiego dworu ;)
Jeszcze na sam koniec inne podejście do tematu na YT.
Czasami trochę humoru nie zabije ;)