Home Miksologia Gin&Non alc

Gin&Non alc

by Michał


Gin z tonikiem jest jednym z najbardziej podstawowych cocktaili

A jednocześnie, jeżeli tylko wybierzemy naprawdę dobre składniki, potrafi dostarczyć wielu ciekawych (i jakże przyjemnych) doznań sensorycznych. Co więcej – gin (jak również jenever/genever) należy do grupy moich ulubionych destylatów. Nic więc dziwnego, że już od jakiegoś czasu kombinowałem jaki tutaj zrobić twist na tej żelaznej klasyce.

Bodźcem do szybszego uwinięcia się z tematem był udział w Elephant Gin Masterclass w warszawskim El Koktel. Jeżeli tylko czas i obowiązki mi pozwalają, staram się chodzić na różnego rodzaju eventy związane czy to z kulturą barową/cocktailową czy z samymi destylatami. Nawet gdy nauczę się tylko jednej nowej rzeczy, to według mnie było warto.

I w ten oto sposób poznałem markę, z którą do tej pory nie miałem do czynienia. Z jednej strony – London Dry Gin i to destylowany w Niemczech. Z drugiej strony mocno nawiązujący do tematyki afrykańskiej, nie tylko pod względem składników (ot, choćby czarci pazur, baobab, bukko czy lwi ogon), ale i odpowiedzialności społecznej. Na ten temat możecie przeczytać tutaj.

Z ciekawostek warto wspomnieć, że jako „niemiecki” składnik zostały dodane jabłka. Plus, jeżeli tylko będziecie mieli możliwość to zdecydowanie spróbujcie Sloe Gin – z owocami tarniny. Coś absolutnie przefantastycznego, jeżeli tylko uwielbiacie tarninę i tarninówkę tak bardzo jak ja.

Jak się przedstawia receptura?

– 50 ml Elephant Gin
– dopełnić Miłosławiem Bezalkoholowe IPA
– klin z limonki

Sposób przygotowania:

Banalny, ale jednocześnie przepiękny w swojej prostocie. Do schłodzonego szkła (teoretycznie highball, ale uznałem że skoro z piwem to będzie słoik z uchem) wrzucamy kostki lodu, wlewamy gin, dopełniamy piwem (bezalkoholowym). Na krawędzi ląduje klin z limonki. I tyle roboty. Za nas napracowali się zarówno w destylarni jak i w browarze, możemy sobie pozwolić na spijanie śmietanki ;)

Dlaczego tak?

Elephant jest dość charakterystyczny, z wyczuwalnymi nutami wspomnianych wcześniej jabłek, kasji i oczywiście jałowca. Natomiast Miłosław Bezalkoholowe IPA jest dla mnie hitem zeszłego roku, jednym z najlepszych piw bezalkoholowych jakie kiedykolwiek piłem i co mogę zrobić lepszego niż zaprzeczyć sensowi jego istnienia. Czyli zmieszać z destylowanym alkoholem.

Natomiast już mówiąc zupełnie poważnie – chciałem zastąpić tonik innym produktem bezalkoholowym, lub jak najbliżej „bezalkoholowości” będącym. Plus profil sensoryczny Miłosławia mi doskonale pasował do koncepcji. Może kiedyś zrobię z nim foodpairing i wtedy opiszę już wszystko co się tam znajduje, natomiast na potrzeby dzisiejszego tekstu najważniejsze są cytrusowe i ziołowo-przyprawkowe nuty chmielu (Lubelski jest absolutnie fenomenalnie wyczuwalny) oraz dodatek herbaty. Wszystkie te składowe idealnie się zazębiły.

Aromat – pierwsza oczywiście wyczuwalna jest limonka. Następnie bardzo wyraźne nuty chmielowe (paradoksalnie Lubelski nawet bardziej niż amerykańskie odmiany, być może gin go podkreślił). Typowe nuty chmielu, „botanikalsy” w pełnej krasie. Wyczuwalne nuty kasji i jałowca świetnie współgrają z nutami herbaty.

Smak – Przyjemna cytrusowa kwaskowatość, wyczuwalna słodowość i przede wszystkim tak pożądana goryczka – ziołowa, chmielowa, przyprawkowa. Tutaj pięknie pokazuje swój charakter bergamotka z Earl Grey.

Przepraszam Marcin, że takie eksperymenty na Twoim piwie uskuteczniam, ale polecam samemu spróbować ;)

Może Ci się również spodobać

Cześć! Moja strona używa ciasteczek w celu bezproblemowego jej działania. Podejrzewam, że nie jest to dla Ciebie problemem, natomiast w każdej chwili możesz je wyłączyć z poziomu przeglądarki. Akceptuję Więcej informacji