recenzenckie leczo
Aczkolwiek nie testowane przy jednym podejściu. Czemu leczo? Tak jak blendy whisky zwykłem nazywać leczo, tak i wrzucenie do jednego wora trzech różnych piw można w ten sposób określić. Jak tu się znalazły? W zasadzie to przeglądałem miliard folderów roboczych i te trzy piwa rzuciły mi się najbardziej w oczy. Szkoda nie opublikować, szczególnie ze względu na Harpoon.
Na pierwszy rzut idzie piwo otrzymane przy okazji spotkania sensorycznego od Jacka z Artezana, dzięki raz jeszcze!
Harpoon 100 Barrel Series Kettle Cup 2013 Hoppy Belgian Style Blonde
Piana: Wysoka, drobno pęcherzykowata, śnieżnobiała. Stosunkowo szybko łączy się w większe pęcherze i zaczyna opadać. Znaczy szkło, ale nie najpiękniej.
Barwa: Złota, opalizujące.
Zapach: Cytrusy, pieprzne fenole, owocowe estry, sosna. Rześki, orzeźwiający i zachęcający. Bardzo zbalansowany zapach, pięknie „pracuje” w nosie. Ciekawe połączenie belgijskości z amerykańskimi chmielami.
Smak: Wyższe wysycenie. Pierwsza nuta to piękna, okrągła i gładka słodowość. Przechodzi w kapitalne fenole, przyprawkowe nuty, cytrusy i żywiczne aromaty z amerykańskiego chmielu. Finisz cytrusowy z wyraźnie zaznaczoną goryczką, która jednak idealnie komponuje się w całości bukietu.
Świetne piwo, wybitnie pijalne, nie przesadzone i przekombinowane. Wszystko idealnie wpasowane w swoje miejsce. Widać, że napracowano się nad nim i dopieszczono do granic możliwości.
Pora na Sierra Nevada. Browar, który traktuję podobnie do Brew Doga – uchodzi za ikonę całego ruchu piwowarstwa rzemieślniczego, ale piwa robią średnie.
Sierra Nevada Celebration
Piana: Bujna, piękna, drobno pęcherzykowata, lekko przybrudzona. Trwała, wolno opada i znaczy szkło.
Barwa: Bursztynowa, opalizujące.
Zapach: Chmiel, cytrusy, lekkie żywice, mocna zielona herbata, słód, lekki alkohol. Dodatkowo estry owocowe. Dosyć rześki aromat. Przy czym należy wziąć poprawkę na to, że mimo opisu aromat nie jest szczególnie intensywny.
Smak: Stosunkowo mocno wysycone i kwaskowate. Nie jest to kwas zepsutego piwa, po prostu ta cecha nie została niczym skontrowana co daje efekt niezbalansowanego piwa. Pierwszy akord to słodowość i średnia pełnia. Następnie wchodzą posmaki karmelu i biszkopta. Finisz ze średnią, ale zaznaczoną goryczką i lekką nutą alkoholową.
Jak to już w przypadku Sierra Nevada bywa – ujdzie, ale nic specjalnego.
I ostatni z trójki.
Mikkeler George
Piana: Bujna, drobno pęcherzykowata, piękna, ciemnobrązowa. Wolno opada do 1,5cm warstwy.
Barwa: Mazut i otchłań Piekieł.
Zapach: Przebogaty. Mamy tutaj całą gamę ciemnych aromatów z czekoladą i kawą na czele. Dodatkowo wychodzi porto, drewno, lekkie estry owocowe. Całość podszyta jest słodowością, lekkim karmelem, amaretto i wanilią. Jest pięknie.
Smak: Totalna gęstość i pełnia, odniesienie do mazutu nie jest bezpodstawne. Pełnia, słodowość i słodycz atakują kubeczki smakowe od samego początku. Następnie pojawiają się akcenty czekoladowe, kawowe, amaretto, lekki karmel, porto i ciekawa cierpkość jak od beczki. Finisz mimo iż cierpko-wytrawny jest aksamitny, elegancko podszyty alkoholowym ciosem.
Pełne i mocne, a mimo tego wyjątkowo pijalne. Alkohol jest, ciężko żeby nie było przy takiej zawartości butelki, ale jest idealnie zakamuflowany. Bardzo pijalne. Na aktualną aurę w sam raz.