I to Imperator z datą ważności do 29.06.16
Jak się zestarzał? I dlaczego nazwa sera pod którą mi go sprzedano w Carrefour jest nie do znalezienia w Internecie?
Na jedno z tych pytań zapewne nie znajdę odpowiedzi. Natomiast odnośnie samego Imperatora już jak najbardziej. Pamiętam jaki szał towarzyszył pierwszej warce. Trochę głupio mi się zrobiło jak z ciekawości sprawdziłem ile to było lat temu.
Jak przedstawia się piwo po takim czasie?
Piana: Bujna, brązowa, z kilkoma większymi pęcherzykami, ale o ogólnie zwartej strukturze. Dość trwała, opadając znaczy szkło.
Barwa: Prawie czarny, przebija na ciemny brąz. Klarowne.
Aromat: Pięknie się zestarzało, brak jakichkolwiek oznak sosu sojowego. Przede wszystkim ciemna, słodka wiśnia i mleczna czekolada. Bardzo dużo ciemnych i palonych słodów, z aromatem przypominającym wręcz pikantność mięty. Kawa z wanilią, przypalona skórka chleba. Delikatne brzoskwiniowe estry. Brak chmielu i alkoholu.
Smak: Średnio niskie wysycenie, wysoka pełnia. Pierwszy akord od razu z przyjemnymi nutami czekolady, ciemnej wiśni i silnej słodowości. W drugim kontynuujemy ciemne nuty aromatyczne, pojawia się suszona śliwka, żurawina, brzoskwiniowe estry, kawa i wanilia. Finisz kawowy, o niskiej goryczce i z bardzo dobrze schowanym alkoholem.
Jeden z przypadków, gdy piwo zestarzało się bardzo elegancko. Przy czym trzeba wspomnieć, że już na starcie było naprawdę bardzo zacnym trunkiem. Silne chmielowe nuty cytrusowe i tropikalne ustąpiły suszonym owocom i czekoladzie. I doskonale, bo właśnie o to chodzi w dzisiejszym foodpairingu.
Jak wyglądał mój plan foodpairingowy?
Liczyłem na dokładnie takie utlenienie piwa. Dlatego wybrałem twardy, dojrzewający ser i gorzką 90% czekoladę, którą lekko podrasowałem. Jak? Wykorzystałem jeden z moich ulubionych dodatków, czy może raczej powinienem powiedzieć przypraw kuchennych, wędzoną sól Maldon. Podgrzałem ją mocno na patelni i następnie oprószyłem kawałki czekolady. Jest ona o tyle specyficzna, że ma bardzo wyraźny aromat dębowego dymu. Polecam, do steków (i ogólnie wołowiny) coś absolutnie przefantastycznego.
Zagwozdką pozostaje ser – kupiłem ze względu na wygląd, doskonale wiedziałem czego mogę oczekiwać. Natomiast nazwa pod jaką został wprowadzony do systemu i mi sprzedany – Conca Dolce – wyrzuca absolutnie zero wyników. Oh the thrill of adventure!
Przypomina połączenie Gruyere, Parmezanu i mocno starzonego Bursztyna. Bardzo twarda struktura, łupliwa i płatkująca. Aromat mleczny, śmietankowy, orzechowy, lekko sianowaty. W dotyku twardy wosk, z niewyczuwalnymi ziarnami. Prawie gumiaste uczucie przegryzania zanim rozpadnie się na kawałeczki. W smaku mnóstwo umami, więcej niż w Parmezanie, mocno szczypie w język i jest wyczuwalnie pikantny. Równie dużo jak umami mamy nut typowo orzechowych, zwłaszcza orzechów włoskich. Świetny ser.
Czekolada pięknie i intensywnie pachnie kakao oraz dębowym dymem. W smaku lekka kwaskowatość, wynikająca z procentażu, lekki dym, sól podbija słodycz i dodająca nowej warstwy sensorycznej.
Sugerowana kolejność i dlaczego to działa?
Ser, piwo, czekolada. Zaczynamy od nut umami i orzechowych oraz solidnej tekstury. Pojawiają się wręcz nuty pieczywa graham. Następnie dodajemy czekoladowych i owocowych nut leżakowanego piwa. Nadal pozostający w kubeczkach smakowych profil sera elegancko łagodzi wspomnianą pikantną, kojarzącą się z miętą nutę ciemnych słodów. Potem kontynuujemy cechy czekoladowe i kakaowe i podbijamy je oraz uzupełniamy solą i wędzonką.
Ciemne piwa zawsze doskonale wychodzą z mocnymi serami i mocną, gorzką czekoladą. I stanowią bardzo prostą kompozycję, którą jesteśmy w stanie samemu zrobić przy minimalnych nakładach pracy. Polecam zwłaszcza patent z wędzoną solą wtopioną w gorzką czekoladę, jestem pewien że Wam zasmakuje ;)