Tym razem na foodpairingowy warsztat trafia najnowsza premiera uwarzona w ramach akcji kooperacyjnej Browaru Zamkowego Cieszyn oraz Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych „Kiedyś w garze teraz w browarze”.
Kiedy zadzwonił do mnie Michał Peschak z BZC z pytaniem czy będę zainteresowany (mającym dzisiaj premierę) RISem nawet nie zastanawiałem się nad odpowiedzią. Z bardzo prostej przyczyny: po pierwsze RISem o sensownym składzie nie wzgardzę (w przeciwieństwie do wszelkich pastry), a po drugie miałem okazję osobiście poznać autorów receptury – Dorotę i Jarka Przybyłko. Mogłem zatem postawić kule przeciwko orzechom, że piwo dostarczy. I tak też jest w istocie.
Wpis powstał w ramach współpracy z Browarem Zamkowym Cieszyn
Dodatkowo od razu w głowie miałem odpowiednią i dość ciekawą kompozycję kulinarną, która doskonale pasuje do RISa. Ale nie uprzedzajmy faktów, sprawdźmy najpierw jak prezentuje się samo piwo.
Wygląd: Średnio bujna, brązowa piana zbudowana głównie z drobnych pęcherzyków. Dość trwała, opada do solidnej koronki. Samo piwo elegancko kruczo czarne, ledwo przebija przy dnie na rubinowo.
Aromat: Osobiście uważam, że warto je serwować nawet bliżej 14-16 stopni, niż 10-12. Zdecydowanie bardziej się otwiera. Przede wszystkim gra czarną mocną kawą, gorzką czekoladą, palonością i wanilią. Jednocześnie od razu czuć, że jest bardziej po słodkiej niż wytrawnej stronie. Po chwili pojawiają się kandyzowane wiśnie w czekoladzie, rodzynki, likier wiśniowo-kawowy, orzechy laskowe ze skórką, rodzynki i bardzo delikatny kremowy kajmak. Po mocniejszym ogrzaniu lekko przebija się alkohol, ale nie można uznać tego za wadę, zwłaszcza, że już dość tutaj forsowałem piwo ;)
Smak: Przyjemne wysycenie na średnim poziomie doskonale pasuje do solidnej pełni i słodowości. Pierwszy akord zdecydowanie gra użytymi słodami – wyraźnie czekoladowy, kawowy, z nutami wanilii i karmelizacji. W drugim kontynuujemy ścieżkę słodową, ale dochodzą szlachetne nuty dojrzewania i utlenienia – wiśnie w czekoladzie, orzechy, rodzynki. Pojawia się również obecny w aromacie kremowy kajmak. Finisz o przyjemnej goryczkowej kontrze, ze sznytem palono-alkoholowym. Jednocześnie nuty chmielowe również są w nim obecne.
Świetny przykład zbalansowanego Russian Imperial Stouta, który nie został zniszczony aromatami i różnymi dodatkami mającymi go upodobnić do czegoś czym nie jest i nigdy nie będzie. Bo jest to piwo. Jedyne o co pokusili się autorzy to dodatek cukru Muscovado, który to motyw zresztą pociągnąłem dalej przy foodpairingu. Swoją drogą wybrana nazwa stylu jest całkiem urokliwie oldschoolowa, Amerykanie już jakiś czas temu zrezygnowali z członu „Russian” przy imperialnych stoutach.
Co zatem proponuję do takiego piwa?
Skoro mamy eleganckiego RISa, a dosłownie dzień wcześniej zdarzył się Tłusty Czwartek – trop mógł być tylko jeden. Co więcej za inspirację muszę tutaj podziękować Łukaszowi Sawie z AleMeksyk, który udostępnił u siebie set pączków z kuchni warszawskiego Sheratona. Wśród moją szczególną uwagę przykuł w wersji z gorgonzolą i białą czekoladą. Tak, dokładnie taki. Tutaj też chciałbym podziękować szefowi kuchni Marcinowi Sasinowi, dzięki któremu w ogóle udało mi się ten zestaw nabyć drogą kupna, bo wszystko sprzedało się do ostatniego okruszka. Co wcale mnie nie dziwi. Ale sam pączek, nie ważne jak dobry, to by było za prosto i za łatwo. Za leniwie.
W końcu w tym całym foodpairingu chodzi o to, żeby poszczególne elementy wzajemnie się komplementowany, sensorycznie flirtowały ze sobą. Dlatego do lodów o smaku solony karmel specjalnie zrobiłem karmelizowany wędzony boczek. Właśnie w cukrze Muscovado, ale z dodatkiem domowego Negroni oak aged.
Jeżeli nie wiecie co to Negroni to jest sporo wiedzy do nadrobienia. Generalnie jeden z dwóch koktajli, które elegancki dżentelmen po 30tce musi znać ;)
Zacznijmy zatem od lodów.
Lody, jak można się spodziewać zwłaszcza po dodatku soli, podbijają słodowość i pełnię piwa. Natomiast nuty karmelowe całkiem przyjemnie wyciągają akcenty palone na finiszu. Podobnie jest z boczkiem – umami z mięsa oraz nuty wędzone amplifikują ciało, z kolei posmak Negroni podbija goryczkę, zwłaszcza chmielową. Całość wzmacnia wytrawne, karmelowe nuty obecne w piwie.
Przejdźmy do pączka. Biała czekolada, gorgonzola, ciasto, orzeszki – no nie ma możliwości, żeby nie pasowało do RISa.
Gorgonzola jest jednym z serów, które najczęściej wykorzystuję w kuchni. I tutaj ten dualizm słodkiej białej czekolady z ostrą gorgonzolą jest idealny. Jedno kontruje i łamie drugie, ale jednocześnie oba składniki świetnie pasują do ciemnego, mocnego piwa. Gorgonzola podbija nuty palone, goryczkowe, natomiast biała czekolada słodowość i pełnię. Mimo, że wszystkie składniki same w sobie są intensywne sensorycznie żaden nie dominuje nad pozostałymi kontynuując tak przyjemny balans.
Reasumując – nie ma co się obawiać mocnych połączeń w foodpairingu. Jeżeli jest to zrobione z głową to żaden ze składników nie ucierpi, a całość będzie tego warta.
Jeżeli traficie u siebie w sklepie RISika z Cieszyna to polecam po niego sięgnąć. Zwłaszcza, że będzie w bardzo przyjemnej cenie ;)