Home Piwo Piwny Blog Day 2.0

Piwny Blog Day 2.0

by Michał

profesjonalizacja rok do roku


Trzeba przyznać, że eskalowało szybko. Podczas zeszłorocznej edycji PBD pojawiłem się jako blogerska świeżynka, w tym już jako prelegent. Dodatkowo otwierający pierwszy dzień – elegancko. Niby już zostały opublikowane pierwsze relacje, ale jednak mam trochę inne wnioski. No to jadziem po kolei.


Miejsce


Przyznam się szczerze i bez bicia, że nie byłem szczególnie zachwycony wyborem Poznania na kolejną edycję. Nie, żebym miał coś do tego miasta – okolica w której odbywał się „konwent” jest bardzo urokliwa. Jest to zwykłe pokłosie faktu, że ostatnio zaczynam spędzać coraz więcej czasu w drodze niż w domu. Z jednej strony dobrze, bo oznacza to eventy, szkolenia czy warsztaty. Z drugiej nasze drogi są jakie są i jest to najzwyczajniej na świecie męczące fizycznie.


Szczęśliwie jednak po, z wielką przedreferendalną fetą, otwarciu POW droga do Poznania trwa teraz 2,5h. Zamiast 4. Jest to zdecydowany wzrost komfortu życia i poziomu cywilizacyjnego. Szczególnie, że z założenia bojkotuję PKP.


Wybór lokalu również trafny. Wystrój pubów „irlandzkich” najbardziej przemawia do mojego wewnętrznego poczucia piękna i estetyki, a Dubliner jest właśnie takim ciekawym mariażem irlandzkości z piwnym pragmatyzmem miejsca „dla ludu”. Powierzchni odpowiednio, nagłośnienie było, tak samo projektor, prelegować nie umierać.


Mięso, czyli wykłady


Znowu – widziałem już głosy, że „po co, a dlaczego, a na co to komu?” w kontekście zajęcia sporej części czasu wykładowego przez tematy sensoryczne i technologiczne. Ja oczywiście rozumiem, że Polacy znają się idealnie na polityce, sporcie, medycynie. Na piwie jak widać też i są już wystarczająco mądrzy. Przynajmniej część, bo szczęśliwie pojawiły się też głosy pozytywne dla takiego obrotu spraw.


Wydaje mi się, że prowadząc blog na temat po części technologiczny zwykłą przyzwoitością i profesjonalizacją swojego warsztatu jest ciągłe samodoskonalenie i poszerzanie wiedzy. Przykładowo prowadząc blog o motocyklach jednak oczekiwałbym od „redaktora” znajomości terminów wał korbowy, dlaczego takie a nie inne czopy wpływają na konkretny dźwięk HD czy dlaczego „dyfer” nie jest dyfrem.


Podobało mi się, że wykłady mój, Maćka Chołdrycha i Rafała Kowalczyka stanowiły jedną, zgrabną całość. Zresztą wielki w tym udział Maćka, który uczył zarówno mnie jak i Rafała sensoryki jeszcze zanim powstało PSPD. To ciekawie jak trzy prezentacje napisane bez żadnych narad wzajemnie się zazębiały.


Kondycja piwnej blogosfery


Paweł Tkaczyk vel Batman na jakiego zasłużyło Gotham, przemiły koleś i jednocześnie jeden z guru polskiej blogosfery i specjalista od wizerunku, stwierdził że włoży kij w mrowisko i zacznie od wysokiego C komunikując krótko „piwne blogi są nudne”. Przede wszystkim chodziło o piwne recenzje. Kontynuację tego była dyskusja moderowana przez Bartka Napieraja.


Po tej konstatacji nastąpiło masowe posypywanie głów popiołem, że rzeczywiście, że trzeba to zmienić, od teraz każdy będzie unikatowy jak śnieżynka. Sława, pieniądze, bogactwo i wielka kariera – wystarczy dodać wody.


I tak sobie myślę – sam jakoś wybitnie nie przepadam za robieniem recenzji. Ale! Rynek piwa gna do przodu, piw jest coraz więcej, coraz bogatsza jest również oferta piw zagranicznych, łącznie z wysyłkową. Co sprawia, że są łatwiej osiągalne. I te piwa potrafią kosztować nie kilka, nie kilkanaście a kilkadziesiąt złotych. Wydaje mi się, że jeżeli z przyczyn zawodowych kupuję takie trunki to warto napisać parę słów o tym czy cena idzie w parze z jakością i dodatkowymi doznaniami płynącymi z danego piwa. Jeżeli nawet parę osób zrezygnuje z konkretnego piwa na rzecz innego, lub po mojej recenzji właśnie konkretne piwo kupi by się przekonać czy rzeczywiście robi robotę to uważam, że warto. Przykładem są książki, które zaczynają osiągać chore ceny i nie dziwi mnie spadające na pysk czytelnictwo. Jeżeli zaufany krytyk zjedzie książkę, to wiem że swoje ciężko zarobione pieniądze mogę przeznaczyć na coś innego. Kilka celnych torped może zatopić statek nastawiony na trzepanie kasy na aktualnej modzie – vide Antidotum.


Nie przemawia do mnie fakt zbytniej profesjonalizacji opisów. Oczywiście, jeżeli bym nakręcił filmik na którym recenzuję, przykładowo, Tyskie jakie to jest zajebiste i piwne używając kwiecistej gwary podwórkowej to pewnie byłby to murowany hit. A gdyby jeszcze w trakcie nagrania poszła mi krew z nosa – fanki rzucałyby stanikami.


Jednak jestem zadowolony z faktu, że jesteście kumaci w sprawach piwa i chętnie poszerzacie swoją wiedzę i doświadczenia. Nie widzę powodu dla którego miałbym bastardyzować opisy tylko po to, by mieć więcej kliknięć od przysłowiowej „gimbazy”. Zrobiłem krótki cykl sensoryczny z podstawowymi terminami, zawsze można się do niego odnieść. Twierdzenie, że DMS czy diacetyl to trudne słowa i nie ma potrzeby ich używać w opisach jest cokolwiek bolesne. Nie wiedziałem, że piwne blogi kierowane są do uczniów podstawówki. W każdym razie to nie mój target, a każdy niech robi jak chce.


Czekam natomiast na wysyp recenzji piw koncernowych z gatunku „potrułem nim krety w ogródku/dostałem sraczki/wysypka na plecach mi się powiększyła a skarpety zaśmierdziały bardziej niż zwykle” oraz wszystkich innych „jakby zastępy aniołów pieprzyły mi się na języku/kupiłem specjalnie dwie butelki by natrzeć je oliwką i tarzać się z nimi na dmuchanym materacu/po wypiciu wyszlachetniałem tak bardzo, że nawet ekspedientka w mięsnym patrzy na mnie łaskawszym okiem”.


Pożyjemy, zobaczymy. Zmiany niewątpliwie będą zachodzić, natomiast nie widzę powodu do molestowania kolegów, którzy nie czują potrzeby bycia przodownikami piwnej pracy.


Pora zbierać mi się na kolejny event, więc jeszcze ostatnie ważne kwestie.


Przede wszystkim wielkie podziękowania dla Marleny z Rc2, która ogarnęła zgrabnie, elegancko i fachowym ruchem cały temat (nie wątpię, że w opór pracy). Ja osobiście jeszcze mogę podziękować za awaryjne udostępnienie przebieralni w momencie w którym hotel nie do końca chciał współpracować ;)


Marce Pilsner Urquell z kolei za podjęcie wyzwania organizacji zjazdu piwnej blogosfery. Nie jest to łatwy orzech do zgryzienia.


Pub Setka – dzięki za after!


PS. Jeżeli będziecie w Poznaniu polecam burgery w Food Patrol. Co prawda w późniejszych godzinach bułki są już kupne, ale mięso jest cymesik tak samo dodatki. No i niewątpliwym plusem są długie godziny działania oraz odległość rzutu kasztanem od Setki. Dzięki Alterbeer za rekomendację mięsiwa.


Może Ci się również spodobać

Cześć! Moja strona używa ciasteczek w celu bezproblemowego jej działania. Podejrzewam, że nie jest to dla Ciebie problemem, natomiast w każdej chwili możesz je wyłączyć z poziomu przeglądarki. Akceptuję Więcej informacji