temat dużego kalibru?
Ostatnio pojawiła się elektryzująca kwestia nalewania przez specjalistyczne knajpy i sklepy piwa bezpośrednio w plastikowe butelki. Jak elektryzująca to musiała spolaryzować opinię środowiska piwnego i tak właśnie się stało. Część jest za, część uważa to za zjawisko co najmniej żenujące, części wisi smętnym kalafiorem. Nie napisałem nic na ten temat wcześniej z prostego powodu – w przypadku takich kwestii wolę przekonać się najpierw jaka jest opinia zwykłych piwoszy-konsumentów. W końcu to ich zdanie w tej kwestii powinno być najważniejsze. Czyli zasadniczo większości z Was.
O co cała burza – jedna z warszawskich knajp (a konkretnie Po Drugiej Stronie Lustra) oprócz normalnych nalewaków „dokuflowych” posiada również specjalne nalewaki przeciwciśnieniowe do napełniania butelek PET. Co więcej uruchomili sprzedaż na odległość i wysyłają tak nalane piwo kurierem „w Polskę”. Pojawiły się również sklepy w których sprzedawane jest piwo bezpośrednio z beczek, Stacja Piwa na warszawskim Ursynowie łapałaby się nawet pod definicję (jaka by ona nie była) wielokranu – sprzedając piwo z 10 beczek. Oczywiście oprócz standardowej oferty szklanobutelkowej.
Nie jest to nic nowego. Były już chociażby sklepy z „piwami wileńskimi” sprzedające je właśnie w taki sposób. Co tylko pokazuje, że pod wieloma względami jesteśmy rynkiem wschodnim. W końcu Słowianie. Piwa serwowane w plastiku bez problemu kupi się u Czechów, Słowaków, Ukraińców, Litwinów itp. itd. Rozumiem oczywiście, że podpieranie się przykładami państw w których można kupić setkę wódki w plastikowym kubeczku może być lekko brawurowe skoro przedmiotem dyskusji jest piwo, ale trudno.
Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu przy okazji wizyt w nowych browarach restauracyjnych, w momencie w którym w kraju było ich kilka, kupowało się piwo na wynos w butelkach po mineralce. W końcu zawsze ktoś był kierowcą i z chęcią także by się napił. To dopiero było felerne. Ale cóż, szaleńcze czasy młodości i piwnego pionierstwa.
Jakie widzę zalety lania piwa w PETy?
-
zdecydowana przewaga wagowa butelki PET w stosunku do szklanej,
-
jeżeli lane jest piwo niedostępne w normalnej sprzedaży w butelkach to jest to świetna opcja dla osób spoza rejonu działalności danego browaru,
-
fajna rzecz dla desygnowanego kierowcy,
-
jak również w plener.
Wady?
-
wizerunkowo jest to słabe,
-
dla piw dostępnych normalnie w sprzedaży w butelkach rzeczywiście jest to już kombinowanie,
-
długo tak nalane piwo nie pociągnie i powinno być schłodzone.
Jak by nie patrzeć popularny wśród browarów rzemieślniczych PETainer jest w zasadzie tym samym co butelka PET tylko, że rozdmuchaną do pojemności 30 litrów. A nie jednego litra.
Największym przeciwnikiem takiego sposobu sprzedaży piwa jest Bartek z AleBrowaru. I doskonale rozumiem jego argumenty odnośnie starań producenta by zapewnić holistyczny odbiór piwa. Nie tylko smak i aromat, ale także etykieta, tekst na kontretykiecie, logo, kapsel, porządna czysta butelka. Naked Mummy sprzedana w plastikowej butelce straciłaby wiele uroku. Dlatego uważam, że tak jak w przypadku pomp do piwa, browar powinien móc zastrzec sobie odpowiednie warunki sprzedaży. Nie chcemy, żeby piwo było sprzedawane w plastikowych butelkach na wynos i koniec, krótka piłka. Jest to święte, niezbywalne prawo, które powinno być respektowane.
Natomiast osobiście nie demonizowałbym ogólnej sytuacji. Ma swoje wady, ma swoje zalety. Ale właśnie w zaletach jest ta jedna, największa i przeważająca szalę. Zdecydowane zwiększenie dostępności.
Podczas ostatnio prowadzonych eventów i szkoleń pytałem uczestników co sądzą o tej kwestii. Nie pojawił się ani jeden głos negatywny. Żeby było ciekawiej osoby z dalszych rejonów kraju były żywo zainteresowane możliwością kupna piw Artezana czy Pracowni Piwa na wynos. Co w sumie świadczy o tym jaką renomę zdążyły już sobie wypracować oba te browary. Nikt też nie wyraził zainteresowania leżakowaniem i chomikowaniem tak opakowanego trunku. W założeniu i w odbiorze takie piwo jest do spożycia albo do kilku godzin po kupnie (grill/ognisko/powrót do domu) albo maksymalnie do 2-3 dni (transport piwa do domu w większej ilości).
Jeżeli wynalazek tego typu jest w stanie sprawić, że więcej osób będzie mogło spróbować np. genialnego Pacifica to ja nie mam z tym problemu. Tak jak ze wszystkim trzeba zachować umiar i zdrowy rozsądek. Dlatego też każdy powinien już indywidualnie ustalić co z tym fantem zrobić. W przypadku Pinty i AleBrowaru, jeżeli możemy kupić ładnie, firmowo opakowane piwo sensowność takiego rozwiązania jest znikoma. Ale może akurat ktoś ma ochotę na beczkowe? Beczki i butelki potrafią się różnić i to znacząco. Jest pole po popisu i porównań.
Nie zamierzam dać oficjalnej wykładni czy takie rozwiązanie jest dobre czy złe. Jestem natomiast ciekawy Waszego zdania na ten temat. Tak jak napisałem na spotkaniach nie trafiła się jeszcze negatywna ocena tego zjawiska.