Home Piwa Czarne złoto

Czarne złoto

by Michał


na trzy sposoby


Stouty to moja ulubiona grupa gatunków piwa. Wytrawne, słodkie, owsiane, imperialne – nie ma wersji, która by mi nie smakowała z typowego założenia „bo nie”. Co najwyżej, jeżeli piwo jest ewidentnie zwalone to trzeba takiego podrzutka wywalić z gniazda, niech nie kala. Stout był jednym z pierwszych „świadomych” piw jakie wypiłem w swoim życiu. Jak również pierwszym piwem jakie samodzielnie uwarzyłem, jeszcze z ekstraktu. Drugie i trzecie zresztą też.


Dlatego cholernie cieszy mnie fakt, że zaczęły być dostępne w Polsce stouty z Europy oraz zza Oceanu. Rynek jest w nie przebogaty, zresztą na często cytowanym RateBeer w pierwszej dziesiątce Top 50 większość piw to właśnie wariacje na temat irlandzkiego czarnego złota. Nic więc dziwnego, że nawet i u nas zaczął być świętowany International Stout Day.


Skoro tak lubię stouty to pewnie jakieś muszę mieć cały czas w składziku? Ano mam.



Left Hand Brewing Milk Stout

Milk Stout to zacny gatunek deserowy. W zależności od tego jak wiele laktozy sypnie się piwowarowi będzie ona mniej lub bardziej odczuwalna. Pełny ogień wskazany jest tylko w waleniu na gumę czy powerslidach, ale jak ktoś chce uwarzyć dla siebie w domu to można pofolgować. Protip: Paniom powinno smakować.

Piana: Beżowa, średnio bujna. Dosyć szybko opada do niskiego kożucha.

Barwa: Jest lekko za jasne jak na stouta. Przebija przez całość na bardzo ciemną wiśnię. W każdym razie można przejrzeć na drugą stronę pokala, a jest przecież gruby.

Zapach: Bardzo delikatne estry, słodycz laktozy, ciemne słody i bardzo ulotna słodowość jasnego ziarna.

Smak: Dosyć niskie wysycenie. Piwo jest bardzo słodkie, sypnęli tej laktozy od serca, co jednak nie przeszkadza. Lekko syropowe w odbiorze. Finisz to gra ciemnych słodów. Bukiet składa się z trzech, płynnie przechodzących, akordów. W zasadzie jest skupione na początkowym uderzeniu mocnej słodyczy, przechodzącej w słodowość, by finiszować bardzo fajną palonością i lekką paloną goryczką.

Bardzo przyjemne piwo deserowe czy na imprezę. Wybitnie pijalne, przy czym sądzę, że przy trzeciej butelce następuję ogólne przesłodzenie organizmu i sięgnięcie po gin z tonikiem.



Flying Dog Pearl Necklace Oyster Stout

Latający Pies jest jednym z moich ulubionych browarów. Na rynku można trafić stouty ostrygowe, które w zasadzie są stoutami wytrawnymi marketingowo przewidzianymi do smakowania z owocami morza. Tutaj mamy więcej ambicji, do kadzi warzelnej trafiły ostrygi. Dodatkowo piwo nazwali Pearl Necklace. Jeżeli ktoś nie wie co to znaczy w slangu, to jest delikatny i niewinny jak aniołek.

Piana: Beżowa, ale bardzo nikła. Szybka opada i pozostaje w postaci pojedynczych kępek.

Barwa: O, to już jest stout. Piknie.

Zapach: Słody jasne i ciemne oraz zapach jakby morza. Lekko wapienny aromat, ciekawe czy dodają ostrygi ze skorupkami. Owoców morza unikam jak diabeł święconej wody, wg mnie jedyne mięso to takie co chodzi po ziemi i albo robi kwi, muu albo gdacze. Ewentualnie coś co biega po lesie. Więc ciężko mi się odnieść do faktu czy tak pachnie gotowana ostryga. Ale ewidentnie nuty marynistyczne tutaj można wyczuć.

Smak: Znacznie mocniej wysycone niż poprzednie piwo. Na początku uderza cierpkość ciemnych słodów, następnie wchodzą słody jasne i słodowość. Finisz lekko goryczkowy. Tak jak napisałem, ostryg nie próbowałem, ale nie wyczuwam niczego dziwnego czy nowego w smaku. Piwo jest jednak bardziej kwaskowate.

Generalnie dobry, przyzwoity stout. Spodziewałem się jakiegoś szału związanego z ostrygami, jest jedynie coś niepokojącego dla moich zmysłów kulinarnych w zapachu. Ale w smaku już jest to bardziej goryczkowy, wytrawny stout. Mogłoby być mniej wysycone.



Emelisse Imperial Russian Stout

Działo ciężkiego kalibru, ponad 25 stopni Plato ekstraktu.

Piana: Zabawne, spodziewałem się, że piwo o takim woltażu może mieć cokolwiek słabą pianę. A tu piękna, drobnopęcherzykowata, brązowa, gruba na centymetr. Utrzymuje się.

Barwa: Czarne jak noc i krucze skrzydła.

Zapach: Intrygujący. Marmolada brzoskwiniowa, pory, słody ciemne i jasne, melasa. Lekkie sherry.

Smak: Dosyć mocno wysycone, czuć ciężar gatunkowy. Piwo o wybitnie wysokiej pełni. Mocno słodkie, wręcz z lekkim posmakiem gumy balonowej. Cierpkość ciemnych słodów, ale też wybitnie wysoka słodowość oraz wręcz słodycz, jakby cukrowa, oblepiająca usta i paszczę dokumentnie. Jest niby cukier w składzie, ale wątpię, żeby nie został cały przefermentowany. W każdym razie wrażenie jakby było zmieszane z syropem cukrowym. Alkoholu praktycznie nie czuć, mimo że 9,8%. Co akurat jest dobre, prawdziwa sztuka to właśnie ukryć alkohol

Adeli nie smakowało. Dla mnie natomiast bardzo fajne piwo przy którym można posiedzieć i podumać. Sesyjność jest zerowa, trzeba przygotować sobie godzinę/półtorej wolnego czasu, wygodne legowisko i można oddać się kontemplacji natury wszechrzeczy.

Może Ci się również spodobać

Cześć! Moja strona używa ciasteczek w celu bezproblemowego jej działania. Podejrzewam, że nie jest to dla Ciebie problemem, natomiast w każdej chwili możesz je wyłączyć z poziomu przeglądarki. Akceptuję Więcej informacji