Konkretniej – Kura Buffalo Wings & Craft Beer Wilanów. W formie koronawirusowego erzacu nowego lokalu – #wspieramgastro & #wspieramypolskikraft
Kura na Obrzeżnej jest lokalem w którym ani razu nie jadłem na miejscu, natomiast kilka razy brałem jedzenie na wynos. I zawsze byłem kontent. Trzeba jeszcze, kronikarskim obowiązkiem, dodać cenną informację – w odróżnieniu od pierwszego lokalu na Nowolipki, mają kilka kranów z piwem rzemieślniczym. Plus oczywiście lodówkę. Co prawda Mermaid tam nie widziałem, no ale jest to do naprawienia ;) Prawda Kura?
Dlatego informację o nowym lokalu mającym się otworzyć kilka rzutów kamieniem od mojego mieszkania przyjąłem zarówno z radością jak i lekkim niepokojem. Powodowanym głównie wizją spożytych w przyszłości kalorii, tak w formie kurczaka z głębokiego jak i płynnej. No, ale hej. Raz się żyje. I dokładnie tydzień temu odbyło się „wydawkowe” otwarcie.
Sam lokal jest, przynajmniej w części knajpianej, jeszcze absolutnie niezaadaptowany po poprzedniej, włoskiej knajpie. Ma to sens, po co wydawać kasę na remont sali, kiedy i tak nikogo nie można tam ugościć. Natomiast można przygotować zaplecze kuchenne i serwować jedzenie na wynos.
Zanim przejdziemy do części kulinarnej kilka słów na temat wybranego piwa.
Piwo absolutnie nieprzypadkowe. Raz, że dostałem w ramach przesyłki od Polskiego Stowarzyszenia Browarów Rzemieślniczych.
Dwa – tak się złożyło, że w zeszłą środę śmietanka polskiego piwowarstwa powinna siedzieć w Bambergu na polskim wieczorze w Schlenkerli (w ramach targów Brau Beviale) tradycyjnie organizowanym przez Wojtka Frączyka – właściciela, piwowara oraz spiritus movens Browaru Widawa. Czemu nie siedzieliśmy, wszyscy wiemy. Ale przynajmniej w ten sposób mogłem oddać hołd zarówno tradycji jak i poświęceniu Wojtka w dyskusjach z kelnerkami w Schlenkerli, zwłaszcza w porze zbliżającego się zamknięcia lokalu. Kto był, ten wie.
Wygląd: Piana śnieżnobiała, średnio bujna, o ładnej drobnej konstrukcji. Opada do cienkiej warstewki. Barwa jak na pszeniczniaka przystało, głęboka bursztyn o wyraźnej mętności.
Aromat: Zdecydowanie po stronie owocowych estrów – brzoskwinie, morele, mirabelki, delikatny dojrzały banan. Pieprzne, goździkowe fenole w tle. Bardzo lekkie ziołowe nuty chmielowe.
Smak: Średnia pełnia, średnio-wysokie wysycenie. W pierwszym akordzie bardzo wyraźna pszenna, chlebowa słodowość. Następnie pojawiają się owocowe estry i wyraźniejsze niż w aromacie goździkowe fenole. Finisz o przyjemnej, ziołowej goryczce, która doskonale kontruje słodycz oraz kwaśność piwa pszenicznego.
Bardzo porządne piwo pszeniczne. Takie w sam raz do wypicia z ciężkiego kufla siedząc przy solidnej drewnianej ławie. Najlepiej w towarzystwie wybornej kompanii.
Przejdźmy zatem do szamunku. Może zaczynając od doboru sosiwa.
Bekonez – no hej, majonez z bekonem. Tak proste a tak skuteczne. Wyraźne nuty wędzonego boczku, kawałki mięsa przyjemnie wyczuwalne.
Mango-Habanero – Zastanawiam się czy to nie jest moje ulubione połączenie słodkiego z ostrym w każdej możliwej knajpie. O ile oczywiście jest zrobiony porządnie. I tak też jest tutaj, świetny balans pomiędzy słodkim, dojrzałym mango z lekko żywicznymi nutami i ostrością oraz pełnią smaku habanero. Ostrości na poziomie cywilnym, trzeba dodać.
Korean BBQ – Słodycz, umami, lekka wędzonka. Uncle Roger propsuje.
Zdecydowałem się na mix skrzydła i polędwiczki w zestawie. Same skrzydła można wybrać w wersji już unurzanej w sosiwie lub, tak jak ja, DIY.
Skrzydła klasa, zresztą przyjrzyjcie się. Doskonała i smaczna odpowiedniej grubości panierka, nie jest przesiąknięta tłuszczem natomiast bardzo wyraźnie smakuje użytymi przyprawami. Klasyczne podejście do tematu. Same skrzydełka nie są przesmażone lecz delikatne i soczyste, więc jeżeli ktoś zna je tylko w wydaniu usmażonym na śmierć może być zdziwiony.
Podobnie zresztą polędwiczki. Delikatniejsza, łagodna panierka o znowu prawidłowej grubości. Same mięso soczyste, miękkie, nieprzesmażone.
Do tego fryty, coleslaw i kukurydza.
Frytki akurat są tą częścią składową zestawów, którą wyjątkowo nie lubię brać na wynos. Ciężko mi stwierdzić jakie są na miejscu, tak jak wspomniałem nigdy nie konsumowałem w lokalu, natomiast na wynos zawsze będą mniej lub bardziej rozmiękłe. Nie podejmę się zatem oceny, ponieważ Team Chrupkość. Coleslaw jak najbardziej poprawny, tak samo kukurydza. Ale w obu tych przypadkach trzeba jednak złej woli, żeby te dodatki spieprzyć. Co nie znaczy, że jest to niemożliwe i się nie zdarza.
Zarówno skrzydełka jak i polędwiczki świetnie pasują do wybranych sosów. Panierka bardzo dobrze je przyjmuje, nie rozmięka, co więcej – w takim zestawie będziecie mieli pełen przekrój różnych smaków i aromatów. Od mięsnych i dymnych, poprzez kwaśne, owocowe oraz pikantne.
Co z kolei doprowadziło nas do pytania „jak grzeczne piwo pszeniczne pasuje do takiego typu połączenia kulinarnego?”. Odpowiedź: bardzo dobrze. Mamy tak naprawdę kontynuację słodkich, kwaśnych i przyprawkowych nut Augustiańskiego, zaś słodowość doskonale gasi ostrość sosów i panierki. Prawdę powiedziawszy w trakcie konsumpcji żałowałem, że mam tylko jedną butelkę. Z przyjemnością bym wysuszył drugą. Polecam zatem uwadze zarówno nowy lokal, w tym momencie już sieci, Kury jak również Augustiańskie z Widawy.
Natomiast jeżeli akurat do Kury macie trochę jakby daleko to polecam również przepis na Nashville Chicken, który pojawił się u mnie na wiosnę – o ten tutaj.