kuźnia kadr
Podchodziłem do tej relacji jak pies do jeża. Z bardzo prostej przyczyny – części Festiwalu nawet nie miałem czasu zwiedzić. Harmonogram miałem ostro wypełniony sędziowaniem/spotkaniami branżowymi. Ergo – bez sensu silić się na „pełną” relację.
I dlatego dzisiaj w większości rolę wpisu pełni galeria ;)
Za to parę wniosków:
- dobrze wiedzieć, że jest w życiu pewna stałość i widzi się tych samych zacnych ludzi,
- którzy z kolei coraz częściej się profesjonalizują i idzie im to bardzo dobrze (vide Łukasz Jajecznica),
- festiwale we Wrocławiu i Żywcu różnią się na tyle, że warto odwiedzić oba,
- jest całkiem spore zainteresowanie wykładami tematycznymi.
I jeden dysonans na koniec, trochę w kontraście do pierwszego punktu – brak doktora Andrzeja Sadownika. Jakoś tak dziwnie.