plus zabawa w piwną archeologię
AleBrowar jest jedną z ikon „piwnej rewolucji” w Polsce. Weszli elegancko i z faszonem na rynek mocnym uderzeniem w zeszłym roku, a Rowing Jack i Black Hope były ich końmi pociągowymi. I jednocześnie mocnymi reprezentantami mody na, do tej pory, dosyć egzotyczne chmiele. W szczególności to pierwsze piwo. Osobiście preferowałem Black Hope, dla mnie to po prostu mocno chmielony jankeskimi odmianami Foreign Extra Stout. Jak słyszę Black India Pale Ale to mam automatycznie zgagę.
A dlaczego archeologię? Kiedy jeszcze nie myślałem o założeniu bloga napisałem dla chłopaków z AleBrowaru recenzje ich piw po premierze. Ot tak, z dobroci serca. Chyba ich nigdzie nie wykorzystali, w takim razie ja to zrobię, bo szkoda mojej pracy. Szczęśliwie udało mi się znaleźć je w dzikiej dżungli mojego dysku. Także na pierwszy rzut lecą recenzje wersji butelkowych z zeszłego roku. W sumie jest całkiem zabawne zobaczyć jak ładnie opisałem piwa. Teraz tak mi się nie chce recenzować. A przynajmniej nie na blogu.
Rowing Jack 2012
Piana: Początkowo tworzy czapę, składającą się głównie ze średnich oraz drobnych pęcherzyków. Następnie opada do kożuszka jednocześnie oblepiając szkło.
Barwa: Jasnozłota, piwo jest opalizujące. Mieści się w ramach stylu.
Zapach: Przede wszystkim cytrusowe i żywiczne, zielone aromaty amerykańskich odmian chmielu. Co jest charakterystyczne dla amerykańskich piw typu IPA wyczuwalny jest delikatny ananas.. Na dalszym planie znajduje się słodycz, pochodząca od słodu i cukrów resztkowych pozostałych po fermentacji. Zapowiada to ciekawy dualizm goryczy ze słodyczą.
Smak: Podobnie jak w przypadku zapachu, na pierwszym planie dominuje chmielowa goryczka. Trzeba przy tym przyznać, że mimo wysokiego poziomu IBU jej charakter jest sensowny. Nie pozostaje w ustach, niemile oblepiając podniebienie i język jak to często w przypadku „chmielowych mocarzy” bywa. Tak jak można się było spodziewać po zapachu, odczuwalna jest także słodycz. Piwo mimo ekstraktu 16 jest dosyć zwodnicze, ponieważ pijalność jest na poziomie piwa o ekstrakcie maksymalnie 13. Należy to oczywiście uznać za cechę pozytywną. Wysycenie jest na odpowiednim poziomie.
Black Hope 2012
Piana: Początkowo wybitna, beżowa, składająca się z drobnych pęcherzyków. W stosunkowo niedługim czasie pęcherzyki łączą się w większe i piana zaczyna opadać, jednocześnie zostawiając ślady na szkle.
Barwa: Ciemna jak noc, dodatkowo przy przebiciach promieni słonecznych na dnie szklanki można zaobserwować, że piwo jest niefiltrowane. Kolor którego nie powstydziłby się żaden Stout.
Zapach: Bardzo fajną i ciekawą rzeczą jest pewien dysonans poznawczy, którego doznaje się dochodząc do tego etapu oceny Black Hope. Barwa sugeruje, że możemy mieć w szkle wspomnianego wcześniej Stout’a, na co automatycznie nastawiają się zmysły. A tu niespodziewajka, zmysł węchu zostaje zaatakowany doznaniami podobnymi do tych odczuwanych przy Rowing Jack’u, oczywiście w mniejszym stężeniu. Czyli głównie amerykańskie odmiany chmielu z całą baterią związanych z tym aromatów. Na drugim planie majaczy aromat ciemnego słodu.
Smak: Podejrzewam, że ciemnego słodu zostało sypnięte od serca, gdyż czuć wyraźną kwasowość pochodzącą od niego. Goryczka jest na mniejszym poziomie niż w przypadku Rowing Jack’a, co w przypadku osób nie lubiących „chmielowych siekier” będzie zdecydowanie zaletą. Dodatkowo czuć jeszcze akcenty słodowe. Trzeba przyznać, że piwo jest bardzo przyjemnie zbalansowane, goryczka jest bardzo dobrze zaakcentowana, jednocześnie nie oblepiając języka. Piwo jest lekko kremowe w odczuciu.
Prawda, że pięknie? Normalnie jak do żurnala.
Dlaczego w ogóle wykopałem takie antyki? Powód jest prosty – w zeszłym tygodniu była okazja spróbować nowych warek RJ i nowej warki BH. Co więcej, Rowing Jack był w wersji 2012 i 2013. Dla sensoryka i blogera to bardzo fajna okoliczność przyrody.
Rowing Jack 2012 vs Rowing Jack 2013 (lane)
Czy w piwach, które jednak nie były aż tak daleko (pod względem czasowym) od siebie warzone różnica może być wyraźna? Okazuje się, że owszem. Chyba nawet laik nie miałby problemu z odróżnieniem od siebie tych piwa.
Zacznijmy od barwy, RJ2012 był już mocno opalizujący. Z kolei funkiel nówka 2013 prawie klarowny. I tak ok i tak ok. Aromat? O, tutaj różnica jest już drastyczna. O ile w RJ2013 aromat został zdominowany przez czarną porzeczkę (nie przepadam, jak już zapewne wiecie), tak RJ2012 miał zajebisty aromat sosnowo-żywiczny, plus lekkie cytrusy. Zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu wersja „starsza”. Zresztą z rozmów prowadzonych w trakcie wynika, że nie tylko mnie. Natomiast pod koniec picia, ogrzana resztka 2012 sugerowała znacząco, że piwo należy pić szybciej. Także, jeżeli są jeszcze jakieś beczki w knajpach to sugerowałbym ich nie chomikować, bo może się to bardzo źle skończyć.
Smak był praktycznie odbiciem zapachu w obu przypadkach, przy czym bardzo cenię w RJ to, że goryczka skontrowana jest słodowością. Piwa mające do zaoferowania tylko gorycz są wg mnie pozbawione sensu. Jeszcze na sam koniec przyjemny wizualnie aspekt – w obu wersjach piana była bajeczna i utrzymywała się do końca.
Black Hope 2013 (lane)
Co tu dużo pisać, klasa. Wersja butelkowa jest praktycznie taka sama, więc nie będę się powtarzał, bo i tak dużo literek dzisiaj nastukam.
Rowing Jack 2013 (butelka)
Piana: Biała, o zróżnicowanej strukturze i konsystencji ubitego białka. Oblepia szkło.
Barwa: Bursztynowe, nieklarowne. Zmętnienie powyżej opalizującego.
Zapach: Żywiczno-trawiasty, lekkie cytrusy, sosna. Nie czuję czarnej porzeczki. Zapach jest świeży, fajny, zachęca do spróbowania. Lekka kontra słodyczy.
Smak: Pierwszy akord to solidna, ale nie przesadzona goryczka, która następnie łamana jest słodyczą przechodzącą w smaki żywiczne. Goryczka nie jest szczególnie pozostająca i przy każdym łyku język jest zacnie przemywany. Profil smakowy piwa bardzo fajnie ewoluuje w czasie picia, ukazując pełnię bukietu.
Black Hope 2013 (butelka)
Piana: Piękna, beżowa i bujna. Drobnopęcherzykowata, również o konsystencji ubitego białka. Tak samo jak w przypadku Rowing Jack’a oblepia szkło.
Barwa: Stout jak się patrzy.
Zapach: Wanilia, ciemne słody, w tle lekko cytrusowo-sosnowy aromat. Generalnie aromat jest dosyć delikatny i ułożony. Obecne są również lekkie estry.
Smak: Początkowa lekka kwasowość i cierpkość z ciemnych słodów przechodzi w słodycz słodów jasnych i karmelowych, by finiszować lekką i nie nachalną goryczką. Piwo o ułożonym profilu, lekkie w odczuciu. Nie powiedziałbym, ze to 16stka. W smaku również wychodzi lekka wanilia.
Wyszła mi kolejna krowa pod względem treści. Coś ostatnio elaboraty piszę. No nic, trudno już. Piliście nowe wypusty AleBrowaru?