doskonałe połączenie?
A konkretnie to leżakowanie w beczkach po bourbonie Wild Turkey. Amerykańska ruda na myszach jest charakterystyczna, stout tak samo. Tutaj skuszono się na połączenie z lżejszą odmianą w miejsce Russian Imperial Stout. Czy będzie się to wiązało z większą pijalnością?
Przy okazji ciekawostka z historii producenta Wild Turkey – w 2000 roku wydarzyło się nieszczęście. A konkretnie, jeżeli trzymać się nomenklatury drobiowej, czerwony kur. W wyniku pożaru ucierpiał magazyn z beczkami whiskey, która to w konsekwencji wylała się do rzeki Kentucky. Wybiło ryby na odcinku 66 mil. Do tej pory nie oczekiwałem od bourbona, że będzie zagrożeniem dla fauny wodnej, ale jest to dobry wyznacznik zacności rudego odrdzewiacza.
Anderson Valley Brewing Company Bourbon Barrel Stout
Piana: Bujna, drobno pęcherzykowata, trwała, brązowa, oblepia szkło.
Barwa: Taka jaką stout mieć powinien.
Zapach: Od razu czuć jankeski bourbon. Poza tym całe bogactwo połączonych aromatów – wanilia, czekolada, kawa, nuty palone, lekkie estry owocowe i palone, beczka, drewno i słodowość. Nut chmielowych praktycznie nie ma. Zapach bardzo zbalansowany, wszystko daje się spokojnie wyczuć i żadna ze składowych aromatu nie przytłacza. Zachęca do spróbowania.
Smak: Niesamowicie aksamitne. Niskie wysycenie, pełnia średnia, ale nadrabia to właśnie tą aksamitnością. Pierwsze nuty to kapitalna słodowość, po chwili pojawiają się posmaki karmelowe, waniliowe, czekolady, bourbonu, na finiszu beczka, charakterystyczna kwaskowatość jankeskiej łychy, niesamowite aromaty bourbonu i delikatna goryczka.
Całość niesamowicie zbalansowana, wybitnie pijalna i przy tej mocy wyobrażam sobie możliwość wypicia 3 szklanek jednego wieczoru. Zdecydowanie polecam, jeżeli traficie w którymś ze sklepów to można brać w ciemno. Sam na pewno jeszcze zamówię co najmniej jeden egzemplarz.