to czemu nie użyć wędzonych jalapeño?
Jak każdy szanujący się chilihead odmiany papryk chili jestem w stanie wymienić jednym tchem. I to obudzony o 2 w nocy z głębokiego snu. W lodówce cały czas mam kilka sosów o poziomie ostrości cokolwiek nieprzyzwoitym, plus różne suszone, marynowane i świeże papryczki. Nigdy nie wiadomo co kiedy się przyda.
Dlatego z nieukrywaną radością witam wszystkie piwa z chili. Jakoś tak się przyjęło, że ten nietypowy dodatek idealnie pasuje do porterów i stoutów. Fakt, można uzyskać wtedy całkiem ciekawy balans. Natomiast szaleńcy z Rogue poszli inną drogą i wybrali Amber Ale. Czy takie piwo się wybroni?
Rogue Chipotle Ale
Piana: Drobnopęcherzykowata, bujna, lekko przybrudzona, wolno opada i znaczy szkło.
Barwa: Ciemny bursztyn, mocno opalizujące.
Zapach: Chipotle, czyli wędzone jalapeño mają bardzo charakterystyczny zapach. I tutaj gra on pierwsze skrzypce. Nie jest jednak przytłaczający i bardzo fajnie współgra z nim aromat użytych słodów oraz chmielu. Lekkie estry owocowe dopełniają obrazu, a raczej zapachu.
Smak: Spodziewałem się, że będzie solidny cios ostrości, ale nie. Wchodzi dopiero po 30 sekundach. Wysycenie średnie. Pierwsze nuty to wędzona śliwka i wędzona papryczka, wspomagane przez słodowość i średnią pełnię. Następnie wchodzą delikatne aromatu karmelu, by finiszować subtelną goryczką i równie subtelną ostrością/pikantnością.
Zupełnie coś innego niż się spodziewałem. Piłem już trochę piw z chili i powiem szczerze, że Rogue po raz kolejny potwierdzili swoją klasę. Świetne, pijalne piwo. Chipotle są wprowadzone tutaj bardzo sensownie i widać, że jest to dodatek przemyślany. Idealnie dopełnia całość. Warto zaryzykować.