a przynajmniej przyprawy
Dzisiaj piwo, które kupiłem ze względu na nazwę, etykietę i ewentualne walory poznawcze. Skoro może być piwo z bekonem to czemu nie z pastrami? Tutaj niestety Pipeworks trochę stchórzyli i dali tylko przyprawy, ale nie od razu Rzym zbudowano.
Z drugiej jednak jednak strony trochę badziewia do kadzi wrzucili. Oprócz standardowych słodów (w tym żytnim i wędzonym) mamy więc miód, ciemny syrop cukrowy, gorczycę, kolendrę, czerwoną paprykę, cynamon, liście laurowe, imbir, czarny pieprz, ziele angielskie, goździki, i gałkę muszkatołową. Intrygujące ingrediencje.
Pastrami on Rye Pipeworks Brewing Company
Piana: Słaba. Trzeba się natrudzić, aby powstała. Brązowa. Szybko zanika i słabo znaczy szkło.
Barwa: Czarno-bure, nieprzejrzyste. Instrukcja na butli absolutnie zabrania nalewać z osadem, ale i tak jest nieklarowne.
Zapach: Nie pachnie mi pastrami. Co więcej, pachnie Fortuną Czarną, a więc tradycyjnym zwrotem „kola w piwie”. W tle ciemne i jasne słody, trochę estrów owocowych. Ale za cholerę pastrami to tutaj nie ma. Po prostu Cola łamane przez Dr Pepper.
Smak: Niskie wysycenie, wysoka pełnia. Bardzo słodkie i słodowe. Ja wiem, że pastrami może być różne i niekoniecznie tylko z wołowiny, ale to nie jest ten smak. Pierwszy akord to słodycz, słodowość i landrynki. W drugim już przechodzimy w rejony Coli/Dr Peppera, lekkich przypraw korzennych, karmelu, wanili i ciemnego rumu. Finisz alkoholowy z korzenną goryczką.
Strasznie słodkie. Powiedzmy, że etykieta jest zaklinaniem rzeczywistości. W swoim życiu robiłem różne rzeczy w tym steki z syropem klonowym, ale tutaj nie ma tego uroku. Można spróbować jako ciekawostkę, ale jeżeli mamy dostępną Fortunę Czarną to trochę głupio wydać znacznie więcej kasy na podobny efekt.