to irlandzki stout
Nie będę po raz kolejny rozwodził się nad tym jak to stout jest moim ulubionym gatunkiem piwa, niezależnie od odmiany. Swoją przygodę z warzeniem piwa rozpocząłem od dry stout’a (jeszcze z puchy), z kolei poznawanie piwnego świata od Guinness’a. Którego nadal darzę szczególną estymą i sympatią.
Dlatego nie wyobrażam sobie Dnia św. Patryka bez solidnego uraczenia się czarnym złotem. Opisywałem już tutaj różne stouty, zarówno z okazji International Stout Day, jak i tak po prostu. Jest wiele powodów dla których obchodzę dzisiejsze święto, mimo że nie jest rodzime. Poza konkretnym gatunkiem piwa, cholernie lubię Iroli. Naród wyjątkowo podobny do nas. Swoją drogą jestem ciekaw czy ktoś pamięta jeszcze Olliego Morgan’a i warszawski Morgan’s Pub.
Dobra, przedstawiam efekt przetrząśnięcia mojego piwnego składu.
March of the Penguins
Piana: Piękna, bujna, brązowa. Drobnopęcherzykowata, dosyć trwała, oblepia szkło.
Barwa: Całkowicie czarne.
Zapach: Palone słody, lekka wanilia, kwiatowe estry. Generalna kremowość. Kawa i czekolada. Wbrew temu co twierdzi etykieta nie ma ani kolendry ani skórki pomarańczy, za to jest lekka nuta pieprzna. Stoutowy witbier, co za pomysł.
Smak: Bardzo zbalansowany, przyjemnie kremowy. Początkowa słodowość przechodzi w palone i czekoladowe posmaki. Lekko kwaskowaty finisz sprawia, że całość nie jest mdła.
Profanity Stout
Piana: Lekko przybrudzona, niby drobnopęcherzykowata, ale daje tylko centymetrową warstwę i szybko opada.
Barwa: Tak samo jak w przypadku Marszu.
Zapach: Czekolada, ciemne słody, lekki alkohol, wanilia, espresso. Skupiony na brązowych kolorach i ciemnych aromatach. Ułożony, ale właśnie na tą „ciemną stronę Mocy”. Ziołowe nuty chmielu.
Smak: Dosyć nisko wysycone. Początkowo bukiet uderza pełnią, następnie przechodzi w cierpko-kwaskowate ciemne i czekoladowe słody. Alkohol rozgrzewa w żołądku. Pełne, aksamitne w smaku.
Tutaj przechodzimy do piwa na które napaliłem się podobnie jak w przypadku Torpedo IPA. W końcu taki znany browar, to nie mogą odwalić maniany. Prawda?
Sierra Nevada Stout
Piana: Wybitnie bujna, drobnopęcherzykowata. Beżowa. Oblepia szkło, jest dosyć trwała.
Barwa: Tak jak w poprzednich przypadkach.
Zapach: Czekolada, chmiel odmiany Cascade i co ciekawe: warzywny DMS. DMS w stoucie? Aj waj. Nie jest jakiś wybitnie mocny, ale jednak jest. Zgroza.
Smak: Na początku wchodzi od razu kwaskowatość z ciemnych słodów, następnie bardzo delikatna słodowa pełnia i ciemne słody. Finisz lekko czekoladowy. Wysycenie niskie.
Young’s Double Chocolate Stout
Piana: Brązowa, początkowo drobno i średniopęcherzykowata. Dosyć szybko opada, ale oblepia szkło.
Barwa: Czarne jak noc, podczas nalewania widać, że jest nieklarowne.
Zapach: Piękny aromat czekolady, likieru kawowego, ciemnych słodów, wanilii, aksamitność owsa i słodycz.
Smak: Średnio wysycone. Piwo w smaku jest równie aksamitne jak w zapachu, lekko pyliste. Czekolada, cierpkość palonych słodów, palone aromaty. Piwo jest średnio pełne, ale za to mocno pijalne. Finisz kawowo-cierpki, z akcentami palonymi.
A teraz idę świętować. Sláinte!
PS Wyjątkowo mnie raduje jak Amerykanie zaznaczają na kapslach, by użyć do otwarcia otwieracza. Wiadomo, że pierwsza myśl to użyć do tego celu genitaliów, ale dobry producent zadbał o przyrost naturalny. W końcu nie wszystko da się odkręcić.