Dzisiaj będzie wybitnie sycąco. I tak prawilnie pod względem kulinarnym jak tylko powinno być.
Wybór piwa był dość oczywisty – udzielający się w Brokreacji Jurek Gibadło vel Jerry Brewery jest znanym w środowisku ramenożercą. Logicznie więc stwierdziłem po otrzymaniu paczki promującej akcję #calltocreate, że wreszcie pora wybrać się do Yatta Ramen, to jest ten moment. Od czasu zamknięcia po śmierci właściciela najlepszego irlandzkiego pubu jaki istniał w Polsce (Morgan’s Pub, tam się nauczyłem pić stouty i żreć frytki z sosem HP) raczej średnio bywałem w okolicy i zawsze było mi nie po drodze albo nie miałem czasu. No, ale hej. Sytuacja jest jaka jest, o Yatta nie słyszałem ani jednej złej opinii, trochę ramenów miałem okazję zjeść podczas sędziowskich podróży do Japonii – trzeba spróbować.
Tradycyjnie zacznijmy od części piwnej.
Za całą akcją wysyłania pakietów do ludków z branży stały tak naprawdę dwa powody – pierwsze puszki Brokreacji oraz akcja #calltocreate o której to przeczytać możecie tutaj. Natomiast trzy grosze ode mnie – obie puszki prezentowały się naprawdę zacnie. Prawda jest taka, że puszka oferuje o wiele więcej miejsca na prezentację graficzną niż butelka. Ale to co nas tutaj najbardziej interesuje to jednak samo piwo oraz jak łączy się z wybranym jedzeniem.
Najważniejsza informacja – żadna z puszek nie była utleniona. To jeden z głównych powodów, dla których ja jednak zacząłem z większą rezerwą podchodzić do tego konkretnego opakowania.
Wygląd: Piana bujna i trwała, widać, że ma z czego powstać. Wybitnie mocno oblepia szkło podczas opadania. Barwa przecieru brzoskwiniowego i mocno mętne.
Aromat: Od razu na pierwszym planie bardzo wyraźne nuty waniliowe od wybranego szczepu drożdży. Następnie cytrusy, białe winogrona, bardzo delikatnie marakuja i cebulka. Trochę liści czarnej porzeczki. Solidna płatkowa owsianość. Na sam koniec średnie estrowe nuty gruszkowe.
Smak: Średnio niskie wysycenie, średnia pełnia. Pierwszy akord słodowo-owsiany, wyraźnie aksamitny. W drugim podobnie jak w aromacie: wanilia, cytrusy, gruszka, lekka cebulka i po krótkim ogrzaniu białe winogrona i liście porzeczki. Finisz o dość wysokiej goryczce, pozostaje po przełknięciu, ale jednocześnie nie męczy. Sama goryczka jest cytrusowo-albedowa. W posmaku lekkie nuty naftowe.
Bardzo przyjemne i pijalne piwo. Pojawia się w trakcie konsumpcji delikatny hop-burn, ale podejrzewam, że wielu osobom będzie on pasował. W każdym razie nie męczy.
A jak tam wypadł ramen?
W zasadzie temat mógłbym zamknąć jednym zdaniem – jest to autentyczny i jak najbardziej prawilny ramen. I głupi byłem, że nie wybrałem się do Yatta wcześniej.
Biorąc pod uwagę osobiste preferencje wybór mógł być jeden – Asakusa Tantanmen, czyli orzechowo-sezamowy gęsty bulion z grillowaną wołowiną. Która jak się później dowiedziałem pochodzi z Jatka Butchery, więc mają jeszcze jednego plusa.
W opcji na wynos wszystkie składniki „suche” są w „laptopie”, natomiast osobno spakowany jest bulion. Na upartego wystarczy otworzyć laptopa, zalać bulionem i na murku w parku też zjecie. Może teraz mniej chętnie ze względu na aurę, ale się da. Ja poszedłem jeden krok dalej, rozdzieliłem składniki i złożyłem już osobno w misce przywiezionej prosto z Yokohamy. Ze sklepu wszystko po 100 jenów ;)
I robi robotę wizualnie.
Mimo podróży, mimo opakowania składniki dotarły naprawdę w doskonałym stanie.
Jajeczka były oczywiście dwie połówki, ale jedną pożarłem od razu. Kadr by był przeładowany, wiecie.
Przepięknie gęste i sycące. Może miska tego nie sugeruje, ale powiem szczerze, że jak wchłonąłem całość to byłem solidnie najedzony. Bulion ma fantastyczny pomarańczowy kolor i aromat orzechów, umami i sezamu. Eksplozja smaku to strasznie wyświechtany slogan, ale jak przypominam sobie doznania sensoryczne podczas pisania tego akapitu i sprawdzania notatek to autentycznie ślinianki mi same pracują. Wyborny balans słonego, umami, pikantnego i tłustego.
Idealna grubość, przyprawienie, stopień zgrillowania. Naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Słodko-słona z doskonałym posmakiem grillowania. Kapusta przyjemnie kwaśna i chrupka, dodaje kolejny smak do całości kompozycji. Makaron sprężysty, wyraźnie skrobiowy. Piękna to podróż przez smaki i aromaty.
Ciekawy efekt tutaj zaszedł – piwo łagodzi ostrość bulionu swoją słodowością, ale jednocześnie pikantność ramenu podbija goryczkę piwa. Umami i słony doskonale współpracują z ciałem piwa, zaś kwaśny z cytrusowymi nutami.
Powiem tak – jeżeli nie byliście w Yatta a chcecie spróbować autentyczny ramen i pomóc knajpie przetrwać ten wyjątkowo nędzny rok to wbijajcie śmiało. Zdecydowanie polecam. Tak samo mogę polecić pierwsze puszkowe wypusty Brokreacji, są to naprawdę przyjemne piwa.