ale żeby na modłę germańską?
Przy okazji ustalania panelu dotyczącego dobierania piwa do potraw (i vice versa) mającego się odbyć na III Targach Książki Kulinarnej dostałem od Marco i Emiliano z Akademii Kulinarnej Whirlpool dwa piwa z nieznanego mi wcześniej mediolańskiego Birrificio Belgrano. Piwa, które zaskoczyły mnie na tyle, że należy im się pełnoprawny wpis a nie tylko kurtuazyjny e-mail do chłopaków „Ano, fajne piwa.”.
Birrificio Belgrano Spirito
Piana: Początkowo dość bujna, drobno pęcherzykowata, opada do cienkiej warstwy znacząc szkło.
Barwa: Piękny jasny mahoń, klarowne z iskrą.
Aromat: Stwierdziłem, że zrobię sobie niespodziankę i specjalnie nie sprawdzałem co to mogą być za style. Pierwszy nos i myśl – o proszę, lager. I rzeczywiście, ma to być coś a’la Marzen. Aromat jest dość czysty, z zaznaczoną słodowością, ale bez nut karmelowych czy przypiekanych. Bardzo delikatne estry, w tle lekki aldehyd octowy.
Smak: Średnie, musujące wysycenie. Pierwszy akord pełny, słodowy, okrągły. W drugim kontynuacja słodowości, pojawiają się lekkie nuty herbatnikowe oraz jak w aromacie delikatny aldehyd octowy i estry. Finisz o przyjemnej, wkomponowanej w profil goryczce. Może ciut za bardzo wyczuwalny alkohol, ale to już moje osobiste preferencje.
Pierwsze testowane piwo i od razu zaskoczenie. Nie dość, że lager to w dodatku bardzo prawilny Marzen.
Birrificio Belgrano Anima
Piana: Dokładnie taka sama sytuacja co w Spirito.
Barwa: Jasne złoto, opalizujące.
Aromat: Bardzo silny aromat słodowy, ziarnisty. Pachnie świeżo zmielonym słodem pilzneńskim. Podobnie jak w Spirito w tle czuć delikatny aldehyd octowy.
Smak: Musujące jak w przypadku Spirito. Pierwszy akord brzmi słodową pełnią, od samego początku grają nuty ziarniste. W drugim następuje kontynuacja słodowości, aldehyd jest ledwo wyczuwalny. Finisz o ziołowo-przyprawkowej goryczce idealnie współgra z resztą składowych.
Świetne piwo, którego nie powstydziłby się bawarski browar. Niesamowicie czysty profil, aldehyd jest na tak niskim poziomie, że to już kwestia mojego ewentualnego czepialstwa. Jestem naprawdę pod wrażeniem, Helles którego wypiłem z przyjemnością i po którego bym sięgał w ciepłe, słoneczne dni.
Z kolei podczas festiwalu dostałem jeszcze dwie nowości.
Birrificio Belgrano
Piana: Dość mizerna, bardzo szybko opada do cieniutkiej warstwy.
Barwa: Głębokie złoto, mocno opalizujące. Ale to akurat moja wina, zbyt wiele przelałem.
Aromat: Potężna słodowość, delikatne nuty chmielowe – głównie ziołowe, lekko ziemiste. Bardzo czysty aromat, brak skaz.
Smak: Podobnie jak w aromacie. Pierwszy akord słodowość, potęgowana dość niskim wysyceniem. W drugim dalsza gra nut słodowych, ziarnistych, brak jakichkolwiek skaz. Zaczynają się pojawiać nuty chmielowe. Finisz o niskiej, ale elegancko i przyjemnie zaznaczonej ziołowo-ziemistej goryczce.
Piwo niesamowicie zbalansowane, o wybitnie czystym profilu aromatyczno-smakowym, wybitnie pijalne.
Birrificio Belgrano Il Generale
Piana: Podobnie jak powyżej.
Barwa: Trochę ciemniejsze od „self-titled album” ;) Przechodzi w ciemniejsze złoto, opalizujące.
Aromat: Ciekawostka – jest to lager, ale z dodatkami do wita. Coś czuję, że bazą może być Belgrano. Więc mamy powtórkę słodowości, w tym przypadku jednak okraszonej cytrusowością oraz delikatną kolendrą. W tle lekkie nutki chmielowe.
Smak: Trochę wyższe wysycenie. Pierwszy akord słodowy, pełny mimo nie sugerujących tego parametrów (4,8% alkoholu). W drugim dalszy etap słodowych przyjemności, pojawiają się nuty skórki pomarańczowej i kolendry. Finisz rześki, pełny, z orzeźwiającą goryczką.
Cóż mogę napisać – na cztery piwa wszystkie są godne polecenia.
Mam nadzieję, że jest to oznaka pewnych zmian na rynku piwa rzemieślniczego. Naprawdę nie wiecie jak często łapię się ostatnio na ochocie wypicia zwykłego, porządnego pilsa z kontynentalnymi odmianami chmielu. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że pewnie takie piwo na kranie w multitapie aktualnie by kwitło. Ale w końcu się doczekam.
PS. I taka mnie myśl naszła – cholera, dobre piwa robiliśmy w Konstancinie. Takie Zdrojowe albo Mazowieckie to teraz bym przytulił w każdej ilości.