jest zastanawiająco niskie
W ostatnią sobotę prowadziłem kurs sensoryczny w gościnnych progach Po Drugiej Stronie Lustra. Poza wieloma standardowymi tematami, często z pogranicza fantastyki kryminalnej, poruszona została kwestia kultury piwnej w Polsce. Czy ona w ogóle istnieje, a jeżeli tak to w jakiej formie. I czemu statystyczny gość (w końcu w gastronomii nie ma klientów tylko są właśnie goście) cierpi na syndrom oblężonej twierdzy?
Z tego co pamiętam z danych podawanych na Piwny Blog Day 1.0 aktualne spożycie piwa beczkowego w Polsce to kilka procent. Kilka procent w skali całego rynku! To jest tak abstrakcyjne, że aż głupie. Piwo – trunek niezwykle socjalizujący, którego naturalnym środowiskiem bytowania powinny być pijalnie piwa, puby i knajpy. I w tych lokalach powinien być podawany tak jak Natura przykazała – z kija. Natura sobie, życie sobie i większość rynku ma puszka i butelka.
Jest tej sytuacji niewątpliwie parę powodów. Od tzw. „przemian ustrojowych” nie minęło aż tak wiele czasu. Puszka nadal jest na rynku nowością i symbolem zachodniego dobrobytu. Poza tym studencko zapakuje się znacznie więcej puszek do plecaka niż butelek. Co już nam robi konkretny wolumen sprzedaży. Z kolei przezroczyste szkło butelki pozwala nam sprawdzić czy w piwie nie pływa mysz. W końcu tak często się to zdarza, prawda?
Puszki i butelki wybierane są też w knajpach z innych powodów. Raz, że teoretycznie mamy wtedy pewność, że piwo jest świeże i „nie chrzczone”. A dwa, że lokal może sobie pozwolić na znacznie większy wybór piwa z butelki niż z beczki. Sami to znamy nawet z lokali mocno ukierunkowanych na piwa niszowe, z jakich opakowań oferowane są w większości piwa z browarów regionalnych? Są zresztą lokale z ambicjami, które nie mają po prostu miejsca na nalewak. Do lodówki zawsze można wstawić i inne napoje niż piwo, co w przypadku 30m2 powierzchni robi różnicę. Zresztą beczka jest dla właścicieli pewnym zmartwieniem. Czy piwo zejdzie w te 3-4 dni maks? Jeżeli nowość to pewnie tak, ale co dalej?
Problemem jest też dystrybucja. Z tego co obserwuję nadal mamy cokolwiek dziki rynek. Wystarczy poobserwować strony lokali – tutaj beczka nie dojechała, tam dojechało mniej niż powinno itp. Póki co jest to urocze, zobaczymy co będzie gdy na rynku pojawi się więcej lokali oraz więcej browarów, a po drogach zaczną krążyć karawany kurierów z kegami. I zacznie się solidne lato. W końcu piwu szkodzą trzy czynniki: czas, światło i temperatura. Petainery z kolei są jednak mniej odporne od stalowych kegów.
Nie będę twierdził oczywiście, że lokale są bez winy. W przypadku tych z ambicjami jest dobrze, ale ile one stanowią w skali całego rynku? Jeden procent? To i tak pewnie z górką. Ale to te 99% będzie wpływało na podejście konsumenta. Wielu właścicieli będzie dbało o jakość serwowanego piwa, ale dla wielu nie będzie to miało znaczenia. Byle opchnąć towar i nie stracić kasy. Sam pamiętam różne ciekawostki z okresu pracy w browarze. Od trzymania kegów z piwem niepasteryzowanym i niefiltrownym przy kuchence w kuchni, poprzez karygodny brak znajomości instalacji, do wręcz żonglowania kegami w zależności od tego, który barman miał zmianę. Oczywiście wina browaru, że słabe piwo robi.
Czy gość, który natnie się w lokalu na skwaśniałe piwo z beczki chętnie ponownie po nie sięgnie w innym lokalu? Zresztą tradycja zlewek nadal istnieje. W czasach kryzysu oszczędza się na wszystkim i każda złotówka się liczy.
Problemem są też hurtownie. W zimę jeszcze nie ma z tym problemu. Z kolei w lato wiadomo – jest zbyt. Trzeba się zatowarować. I gdzieś ten towar trzymać. Jak jest hala to jest dobrze. Ale często to będzie zwykła wiata czy wręcz plac przed hurtownią. I tak sobie butelczyny, puszki i kegi będą stały i łapały opaleniznę. Zauważyliście, że w zimę piwa generalnie mają bardziej stałą jakość niż w lato? Nikt nie będzie ryzykował straty towaru przez jego zamarznięcie.
Mój strumień świadomości przybrał trochę defetystyczny ton, ale wbrew pozorom nie jest aż tak źle. Generalnie to od nas zależy jak rynek będzie się rozwijał. Powstawanie nowych lokali nastawionych głównie na wyszynk ciekawego piwa nie pozostaje bez echa. Rynek jest w tym momencie bardzo chłonny, wszystkie ciekawe inicjatywy gastronomiczne, nie tylko piwne, przyjmowane są z otwartymi ramionami.
Także pamiętajcie, że mamy moc sprawczą. To od nas zależy co będzie się sprzedawało, a co nie. Głosujmy więc portfelami.