sobotni IPA Tour
Artezan jaki jest każdy widzi. Od początku działalności chłopaki dorobili się nie tylko marki, ale przede wszystkim solidnych, dopracowanych receptur oraz własnego sznytu. Pacific, Wit czy Grodzisz należą do moich ulubionych piw i zawsze chętnie do nich wracam.
I tak szczęśliwie (dla mnie) się złożyło, że przy okazji wizyty w Kufle i Kapsle zostało mi przekazane nosidło z nowościami i ciekawostkami.
Artezan Białe IPA
Piana: Śnieżnobiała, drobno i średniopęcherzykowata, wolno opada i znaczy szkło. Wersja lana miała lepszą konstrukcję piany.
Barwa: Jasne złoto, nieklarowne.
Zapach: Od razu po otwarciu potężne cytrusy i żywiczne chmiele. Mango, marakuja, żywice, grejpfrut, pomarańcz, solidna słodowość i zbożowość. Idealny mariaż Pacifica z Witem. Aromat jest bardzo zbalansowany, zachęca do spróbowania.
Smak: Średnie wysycenie, średnia pełnia. Pierwszym akordem jest witowa zbożowość i oleistość, wspomagane przez średnie wysycenie. Następnie pojawia się cała gama owoców bytujących również w aromacie, plus lekka pieprzność. Finisz z silnie zaznaczoną goryczką, alkohol został elegancko ukryty. Lekkim minusem jest trochę zbyt długo pozostająca po przełknięciu goryczka. Mogłaby zostać uładzona.
Nie można nie porównać Białego IPA do Dwóch Smoków z Pracowni Piwa. O ile w przypadku pierwszej warki Smoków, pitej jeszcze w Żywcu, można by było szukać analogii tak w tym momencie oba te piwa prezentują inne podejście do tematu. Białe IPA z Artezana to mocniejszy Wit wzmocniony o solidną i przemyślaną chmielowość. Z kolei Dwa Smoki idą bardziej w stronę AIPA. Przy okazji trzeba wspomnieć o sparowaniu tego piwa w KiK z pomarańczami i ananasem – ideał.
Cymbopogon był wg mnie genialny, a ten wynalazek smakuje mi jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że pojawi się w Polsce White IPA ze Sierra Nevada i będzie można zrobić porównanie.
Powrót do przeszłości
Piana: Kremowa, drobno pęcherzykowata, trwała, oblepia szkło.
Barwa: Bardzo ciemny bursztyn, nieklarowne.
Zapach: Potwierdziły się moje odczucia z premiery. Angielska, nie oszukana IPA. W dobie popularności AIPA jest to rzeczywiście anachronizm, tytułowy powrót do przeszłości. Słody karmelowe i stara angielska odmiana Bramling Cross. Specyficzny chmiel, walący swoją albiońską proweniencją – ziemisty, przyprawkowy. Piwo pachnie wręcz świeżo otwartym opakowaniem angielskiego granulatu. Do tego solidna dawka estrów owocowych.
Smak: Średnie wysycenie, średnia słodowość. Od samego początku grają nuty ziemiste zmieszane ze słodowością i średnią pełnią. Po chwili pojawiają się akcenty karmelowe, estry owocowe, kontynuacja nut ziemistych oraz lekka chmielowa przyprawkowość. Finisz chmielowy, o średniej goryczce. Charakter Bramling Cross nadaje wręcz posmaków nalewek ziołowych, aczkolwiek sama goryczka jest krótka i nie męczy.
Jest rasowo – to fakt. Myślę, że żaden angielski browar warzący IPA nie powstydziłby się takiego wypustu. Niestety chyba już nawet ja zostałem zamerykanizowany i w zestawieniu z Białym IPA to piwo nie ma szans.
Tuningowany Grodzisz
Piana: Mega bujna, śnieżno biała i drobno pęcherzykowata. Bardzo trwała. Znaczy szkło.
Barwa: Jasna słomka, nieklarowne.
Zapach: Piękna grodziska wędzonka, w tle lekka siarka i słodowość.
Smak: Od samego początku gra wędzonka. Pełnia jak można się spodziewać jest niska, ale nie jest wodniste. Mocno musuje na języku. W drugim akordzie pojawiają się nuty zbożowe i ziarniste, wędzonka rozwija się w wędzoną kiełbasę, boczek i drewno z ogniska. Finisz w stronę wytrawną, lekko kwaskowaty, z subtelną acz zaznaczoną goryczką.
Fachura. Chciałbym mieć w lato szeroki dostęp do Grodzisza i Cymbopogonu.
Ostatnie z opisywanych piw to ciekawa wydumka. Ponoć bazą jest ogólne założenie Pacific’a, tyle że użyto do fermentacji Brettanomyces. Co może się nie udać?
Pacific wydumka
Piana: Tak samo jak w Grodziskim.
Barwa: Bursztynowa, nieklarowne.
Zapach: Pierwsze skojarzenie – lżejsze Raging Bitch z Flying Dog. Czyli już jest ciekawie. Brzoskwinie, morele, pieprzne fenole, kojarzy się z Belgią. Dobrze, że nie podkusiło by mocniej nachmielić i uwypuklić akcenty chmielowe.
Smak: Średnie wysycenie, wyższa pełnia niż ekstrakt by na to wskazywał. Początkowa słodowość i słodycz przechodzą w owoce, pieprzne fenole i ogólne poczucie „belgijskości”. Finisz pieprzny, lekko alkoholowy, trochę dziki i drapieżny.
Jak napiszę, że odważny i ciekawy pomysł i w dodatku dobrze wykonany to będzie, że wystawiam laurkę. No, ale cóż ;)
Wita opisywałem już wcześniej, więc teraz wypiłem dla przyjemności.