czasami się udają, czasami nie
Poprzedni rok, a w szczególności okres letni, zdecydowanie był pod znakiem radlera. Desant takich mieszanek piwno-oranżadowych był całkiem srogi pod względem liczebności, zresztą na naszym rynku zostały wypuszczone chociażby Lech Shandy i Warka Radler. Aczkolwiek pojawiały się i takie paskudztwa jak tutaj.
W zasadzie nic nie mam przeciwko takim wynalazkom. U Niemców radler to normalny napój, mający swoje użyteczne uzasadnienie. Mieszanka piwa (głównie pilsa) pół na pół z oranżadą (w dzisiejszych czasach taką rolę odgrywa Sprite) świetnie nadaje się w momencie, gdy niemiłosiernie grzeje słońce. Raz, że mniejsza zawartość alkoholu tak szybko nie ścina w momencie przygrzania, a dwa, że w sumie ciężko to traktować jako piwo. Ot, oranżadka. Na szkoleniach staram się mieć Corneliusa Grejpfrutowego, o ile grupa jest mieszana. Prawda jest taka, że to piwo cholernie smakuje płci pięknej.
Browar z Piotrkowa ma chyba tendencję do wypuszczania takich mieszanek po sezonie. Ostatnio do sprzedaży trafiły Corneliusy Banan i Cytryna. Tak jak i Grejpfrut oparte na jasnej pszenicy. Co poradzić, trzeba sprawdzić.
Cornelius Pszeniczne Banan
Z nowego wypustu chyba bardziej obawiałem się tego piwa. O ile cytryna jakoś się zakorzeniła w radlerowym świecie, tak pszenica z dodatkiem banana? Skąd zło?
Piana: Beznadziejna, opadła w czasie robienia zdjęć.
Barwa: Złoty, mętny i nieprzejrzysty.
Zapach: Przejrzałe banany, takie co już zaczynają się same rozpływać. Plus maślany diacetyl.
Smak: Mózg rozjebany. Smakuje jak musujący koktajl bananowy zmieszany z piwem, być może nawet i pszenicznym. Zostawia dziwne uczucie kłucia na języku.
Cornelius Pszeniczne Cytryna
Piana: Bujna, biała, opada do dywanika. Czyli zupełne przeciwieństwo bliźniaka.
Barwa: Nomen omen cytrynowe. Nieklarowne.
Zapach: Cytryna, ale co ciekawe w tle aromat pieprzowych fenoli.
Smak: Tak jak w poprzednim, ciężko wyczuć, że to jest pszenica. Mocno kwaśne, cytrynowe, co ciekawe trochę słone. Cierpkie i lekko mydlane.
Dobra, to teraz zobaczymy jak sobie radzą mieszkańcy Albionu z bananem w piwie. W końcu to surowiec, który raczej byśmy trzymali z daleka od piwa.
Banana Bread Beer
Piana: Biała, drobna, pozostawia kożuszek.
Barwa: Bursztynowa, klarowne.
Zapach: Sztuczny aromat bananów, guma balonowa jak jasna cholera i kukurydza.
Smak: Płaski a paskudny. Jestem ciekaw jak im się to udało, w dodatku piwo szczypie w boki języka. Posmak gumy Donald, podszyty chmielową goryczką. I to by było na tyle.
Mała konkluzja na koniec: „piwa” mocno wydziwione. Natomiast jeżeli koniecznie, ale to cholernie koniecznie chcecie spróbować którekolwiek z opisanych tutaj piw – Cornelius Banan będzie wystarczający. Są pewne granice.