cywilizacja przetrwała
Początkowo Pinta planowała wypuścić swoją wersję fińskiego sahti bezpośrednio przed kolejnym przewidywanym terminem ostatecznego końca cywilizacji człowieka. Przypuszczam, że to częściowy powód takiej a nie innej nazwy nowego piwa. Tak się jednak nie stało i wzbogacić swoje piwne doświadczenia można było już w zeszłą sobotę.
Pierwsza zaskoczka na plecy to sam fakt wybrania sahti jako kolejnego dzieła Pinty. Drugą metoda serwowania tego wynalazku w wybranych lokalach. Ależ Michale, co też można wymyślić nowego w tej materii? Nowego, raczej nic. Można natomiast sięgnąć do piwnego pogaństwa i polewać z wiadra chochlą. Jak kompot na koloniach. Ambitnie i z jajami.
Czy sahti to piwo? Ciężko stwierdzić, z tendencją raczej na nie. Niby używa się słodu, niby się zaciera, ale jednocześnie warzenie jest symboliczne lub wręcz go brak. Filtracja odbywa się przez gałęzie jałowca, używane są drożdże piekarnicze i inne bajery. Jak ktoś jest ciekawy to sobie sprawdzi.
Jeszcze jedna rzecz, po raz pierwszy byłem w warszawskiej Gorączce Złota na Wilczej 29. Knajpa zdecydowanie w moich klimatach, przemiła właścicielka, twarde drewniane ławy. Jeżeli komuś, tak jak mnie, cierpnie dupa od samego przejścia obok Galerii Mito to Gorączka wita normalnością. Nota bene w sobotę było tutaj największe zagęszczenie blogerów piwnych na metr kwadratowy w kraju.
Piana: była i jej nie ma.
Barwa: My dostaliśmy przecier bananowy. Ale to chyba zależało od rejonu wiadra, ponieważ kumpel miał piwo wyglądające już jak bardziej mętna pszenica.
Zapach: Drożdże z zaczynu do ciasta. Do tego czarna porzeczka granicząca z kocią kuwetą, siarka i bardzo delikatny aromat jałowca. Jeżeli dostałbym w ramach ślepego testu po samym zapachu bałbym się spróbować i bym zrejterował.
Smak: Delikatnie gorzkie, mocno słodkie i lekko kwaskowate. Obawiałem się, że zostanę powalony przez fermentację mlekową, ale szczęśliwie tak się nie wydarzyło. Praktycznie brak wysycenia. Czuć ekstrakt, ale czy ma zakładaną zawartość alkoholu – wątpię. Każdy na pytanie jak smakuje odpowiadał „dziwnie”. W zasadzie najbardziej trafne określenie.