coś jak Harley Davidson
Oczywiście pod względem genezy nazwy ;) W końcu browar zawdzięcza swoją nazwę dwójce twórców, dokładnie tak samo jak HD. Historia rzeczywiście zna przypadki, w których takie bardzo korzystne zbiegi okoliczności dały dobry efekt. Inaczej mówiąc – najwyraźniej było pisane.
Firestone Walker do tej pory był średnio osiągalny w Polsce. Przez średnio rozumiem tylko prywatny import. Być może dzięki Krainie Piwa się to zmieni.
Z samym browarem wiąże się pewna ciekawostka – szczycą się korzystaniem z jedynej w USA interpretacji systemu Burton Union (oryginalnie przechrzczonej na Firestone Union). Warto przeczytać o tym wynalazku, generalnie chodzi o fermentowanie piwa w zespole dębowych beczek połączonych w całkiem zmyślny system. Cała wydumka ma w konsekwencji dawać piwo pełniejsze, rześkie, z podkreślonymi nutami chmielu. Plus oczywiście wzbogacone o nuty beczki. Oczywiście tylko wybrane piwo podlegają temu procesowi.
Do sedna.
Firestone Walker Double Jack Double IPA
Legenda. W szerokim przestworzu internetów orgia entuzjastycznych recenzji.
Piana: Średnio bujna, szybko opada do cienkiej warstwy i w takiej postaci się utrzymuje. Ładna konstrukcja.
Barwa: Piękna, głęboka miedź. Klarowne.
Zapach: Wystarczy lekko rozszczelnić kapsel, by od razu uniósł się chmielowy aromat. Cytrusy, żywice, owoce tropikalne – grejpfrut, mango, ananas, marakuja, sosna, świerk, lekkie nuty pieprzne. Róg obfitości, prawie perfumeria ;) Po chwili zaczynają brzmieć nuty słodowe, słodkie, delikatne owocowe estry. Bardzo bogaty, ale jednocześnie rześki profil aromatyczny.
Smak: Zaskakująco pijalne i lekkie jak na swoją moc, legendy był prawdziwe. W pierwszym akordzie grają słodowość, średnia pełnia, lekka słodycz i średnie wysycenie. W drugim pojawiają się delikatny karmel, estry owocowe i, oczywiście, potężna dawka cytrusów i owoców tropikalnych. Finisz w świetnym kontraście z początkową słodowością i karmelowymi nutami. Solidna goryczka, idealnie zbalansowana – nie męczy, nie zalega, jest idealna.
Trafiła się butelka w doskonałej formie i świeżości. Zero oznak utlenienia. A samo piwo? Cóż tu wiele mówić – klasa. Potężne, ale jednocześnie niesamowicie i zwodniczo pijalne. Goryczka jest kwintesencją tego czego poszukują w amerykańskich piwach. Zdecydowanie w tym piwie jest magia.
Firestone Pale 31
Nazwa nawiązuje do faktu przyłączenia Kalifornii do Unii jako 31-go stanu. Ciekawie twórcy określili cel tego piwa – ma dobrze wchodzić w kalifornijskim skwarze i pasować do tradycyjnego grilla. Czyli w sumie piwo pierwszej potrzeby, kupujemy zgrzewkę i lecimy w tan.
Piana: Dość nędzna, nikła, szybko opada do cieniutkiej warstwy.
Barwa: Jasne złoto, opalizujące.
Zapach: Rzeczywiście nie jest rzucające na kolana. Aromat jest subtelny, pojawiają się cytrusy, słodowość, nuty podobne do herbaty z cytryną. Dodatkowo delikatna ziołowość, mango i ananas. Ale czy to źle, że nie powala aromatem?
Smak: Wysoko, wręcz musująco wysycone. Bardo lekkie. Pierwszy akord to delikatna słodowość i niska pełnia. W drugim pojawiają się cytrusy, estry, karmel. Finisz o silnej, mocnej goryczce żywiczno-pestkowej.
Do grilla w sam raz. Co ciekawe na goryczkę wg strony Firestone Walker został użyty Fuggles. Natomiast mam jeden wniosek – bardzo szybko doganiamy czoło stawki. Taki Pacific z Artezana znacznie bardziej wpasowuje się w moje gusta i jest bardziej pijalny i przyjemny ;)