i jedno z najdziwniejszych piw jakie piłem
Zresztą piwo z historią. Dzięki Piotrowi trafiło do Polski (i w zamierzeniu – do mnie) już jakiś czas temu, tyle że akurat do Krakowa. I jakoś „ciągle coś”, w sumie to parę miesięcy minęło zanim w końcu odebrałem je od Tomka Rogaczewskiego podczas Poznańskich Targów Piwnych. Ale skoro „good things come to those who wait” to pewnie było warto, prawda?
Ja już to wiem, Was czeka trochę czytaniny. Samo piwo jest z gatunku wykręconych, zarówno pod względem samego pomysłu jak i jego wcielenia w życie. Mianowicie stwierdzono, że czemu by jako bazy nie wykorzystać Brainless Belgian, dodać wiśni i dodatkowo jeszcze poleżakować w beczkach po czerwonym winie? W tym przypadku konkretnie Cabernet i Syrah. W zasadzie jest to podobny ciąg logiczny jaki towarzyszył przy koncepcji Turbo Geezera w beczce po bourbonie z dodatkiem malin, więc identyfikuję się z tą koncepcją. W końcu co może pójść nie tak.
Epic Brewing Brainless on Cherries – Batch #38
Piana: Jak na szampanie, początkowo wybujała, wręcz dzika. Błyskawicznie jednak opada nie zostawiając po sobie nawet wspomnienia, zarówno na szkle jak i powierzchni piwa.
Barwa: Mocno opalizujące, jasny mahoń z wiśniowymi przebłyskami i zabarwieniem.
Aromat: Niesamowicie złożony, intryguje. Pojawiają się typowo belgijskie, dzikie fenole. Co ciekawe zdecydowanie bardziej kojarzy się z normandzkimi wytrawnymi cydrami niż piwem. Dalej grają winne nuty beczki, estry owocowe i oczywiście potęga wiśni. W tle delikatna słodowość, co tylko świadczy o potędze pierwszoplanowych aromatów. W końcu piwo ma ponad 10% alkoholu, więc i ekstrakt powinien być adekwatny.
Smak: Wysokie, szczypiące, „szampańskie” wysycenie. Pierwszy akord cydrowy, fenolowy, winny, beczkowy. I to już od samego początku. W momencie uspokojenia się piwa na języku i ulecenia gazu zaczyna grać solidna pełnia. W drugim kontynuacja nut pierwszoplanowych, pojawiają się jednak również karmelowe nuty słodowe, dojrzałe wiśnie i owocowe estry. Finisz pełny, lekko cukrowaty, z delikatnym kwaskowatym podszyciem dzikości i wiśni. Goryczki praktycznie brak, alkohol z kolei wyczuwalny jest dopiero w żołądku. Pozostaje przyjemna i orzeźwiająca kwaskowatość.
Fantastyczne piwo, niesamowicie skomplikowane, ale jednocześnie przemyślane i zbalansowane. Zdecydowanie czołówka piw, które miałem okazję pić nie tylko w tym roku, ale ogólnie. Jeszcze raz wielkie dzięki Piotrze, że chciało Ci się tyle tysięcy kilometrów wieźć tą butelkę, a Tobie Tomku za transport już w kraju :)