na dwa różne sposoby
Aromaty wędzone należą do jednych z moich ulubionych. Aczkolwiek kojarzących mi się raczej jednoznacznie: wędzony boczek, grill, torfowa szkocka whisky, papryczki chipotle. Generalnie wiadomo o co chodzi. Swoją drogą ostatnio nawet widziałem płynny ekstrakt wędzonki w jednym ze sklepów z gatunku „kuchnie świata”. Chyba się skuszę, tylko jeszcze nie wiem co z tym zrobię.
Wracając do meritum, tym razem wyciągnąłem ze składu dwa piwa wędzone. Oba niemieckie, ale to jedyny wspólny mianownik. Pierwsze pokazuje, że niektóre surowce są uniwersalne, drugie natomiast jest totalnym wyznacznikiem stylu, kanonem wręcz. No to jadziem z tym dymem.
Rittmayer Smokey George
Piana: Taka sobie, dosyć szybko opada do 1cm dywanika i następnie cienkiego kożucha.
Barwa: Piękna i głęboka, jak dobrze wysezonowany mahoń. Klarowne.
Zapach: No, zasadniczo wiemy już dlaczego Smokey. Pachnie torfem, dymem torfowym, ogniskiem, lekko jakby paloną izolacją elektryczną, bakelitem. Słód do whisky, ale w piwie gra zupełnie inaczej niż w whisky. Bukiet dopełnia tło słodowej karmelowości i ciemniejsze słody.
Smak: W smaku wędzonka jest delikatniejsza niż w zapachu. Piwo jest akuratnie wysycone, na pierwszym planie oczywiście torfowość, dym, posmaki palone (nie ma to jak zwęglona kromka chleba z ogniska), lekka kwaskowatość z tego słodu. Wędzoność pozostaje na finiszu, ale nie męczy. Dodatkowo jest to skontrowane fajną karmelkowatością ze słodów. Pełne i sycące.
Schlenkerla Urbock Rauchbier
Piana: Kremowa, drobnopęcherzykowata. Szybko opada do dywanika.
Barwa: Palisander przebijający pod światło na ciemną wiśnię. Klarowne, bardzo ładne.
Zapach: wigilijny kompot z suszu, wędzone śliwki, wędzony boczek i szynka, lekka słodycz. Generalnie ukierunkowane na wędzoność, ale nie torfową. Buczyna.
Smak: Kolejne cholernie zbalansowane mimo, że dziwne i niestandardowe piwo. Oprócz wszystkich aromatów z zapachu mamy jeszcze słodową karmelowość i słodycz. Wysycenie jest na odpowiednim, średnim poziomie. Pełne.