Home Piwa Co pić kiedy nie możemy pić

Co pić kiedy nie możemy pić

by Michał

test piw bezalkoholowych na bogato


Parę razy pewnie wspomniałem o tym, że w trakcie sezonu często wolę pojechać gdzieś motocyklem niż alternatywnym źródłem transportu. I w związku z tym nie uczestniczyć w wesołym alkoholizowaniu się, jeżeli celem jest ognisko/grill/posiadówka na „daczy”. Szczególnie, że jeżeli chodzi o kwestię promili jestem gorącym zwolennikiem czeskiego podejścia do tematu. Ale co począć w takiej sytuacji?


Do tej pory głównym ersatzem piwa był dla mnie Lech Free – szeroko dostępny i całkiem ok jeżeli chodzi o kwestię smaku. Naszła mnie jednak myśl, że nie jestem przecież jedynym, który bywa postawiony przed takim wyborem. Krótka wizyta w Realu, zgarnięcie wszystkich bezalkoholowych wynalazków z półki w dziale piwnym i poniżej jest tego efekt.


Wynalazków jest 13. Szczęśliwa to liczba czy pechowa, wyjdzie w praniu. Natomiast od razu może zaznaczę jedną kwestię – część rzeczywiście jest bezalkoholowa. Część mimo nazwy Free/Nealko/Alkoholfrei może mieć do 0,5% alkoholu. Daje to zawartość podobną do tej w kefirze czy kwasie chlebowym. Jednak o ile mało kto wypije przy jednym posiedzeniu 2 litry kefiru, tak już w przypadku dłuższej imprezy może się coś takiego wydarzyć z piwami „bezalkoholowymi”. Warto więc wziąć pod uwagę swoje możliwości oraz masę ciała oraz uważnie czytać etykietki.


Test będzie chyba najdłuższy z dotychczas napisanych na PiwnyGaraż.pl, więc żeby nie przedłużać przechodzimy do konkretów.


Na pierwszy ogień idzie Bavaria. Pamiętam z lat szczenięcych Bavarię jasną oraz ciemną, mocno słodową. Czasy były jeszcze bardziej cywilizowane, dzieciaki same potrafiły o siebie dbać i nie był roztaczany nam nimi klosz ochronny. Dlaczego o tym wspominam? Dziadek i ojciec dawali czasami mnie i mojemu bratu właśnie Bavarii do spróbowania. Ciemną wspominam ze szczególnym rozrzewnieniem.



Bavaria 0,0% Premium Original

Barwa: Słomka, klarowne.

Piana: Coś nawet się tworzy, ale szału nie ma. Pozostaje cienka warstwa do końca picia.

Zapach: Typowy dla piw nisko i bezalkoholowych aromat zielonych jabłek – aldehyd octowy. Do tego słód, ziarno, trochę chmielu. Lekki papier. Pytanie ile stało na półce w markecie.

Smak: Smakuje jak oranżadka na słodzie. Wyraźna słodycz cukrów odsłodowych, bardzo niska pełnia, praktycznie jej brak. Tego w piwach bezalkoholowych niestety się nie uniknie, jeżeli nie dowali się od czorta cukru. Bardzo delikatna goryczka chmielowa na finiszu. Bardziej aksamitne od Lecha Free.

Bardziej delikatne i aksamitne od Lecha Free. Smakuje jak napój zbożowy. W zasadzie jest całkiem OK, pewnie jak się trafi w sklepie to będę kupował. Dobra alternatywa.


Bavaria 0,0% Wit

Barwa: Cytrynowe, nieklarowne.

Piana: Większa niż w Original, ale średni to sukces.

Zapach: Pszenica i akacja. Do tego słód jęczmienny i cytrusy. Oranżadka.

Smak: Zdecydowanie mniej piwne i bardziej oranżadkowe niż Original. W sumie ciężko rozpatrywać to w kategoriach piwa. Trąca chemią, pozostawia posmak gumy balonowej. Pyliste.

Obok witbiera to ta Bavaria nawet nie stała. Jestem ciekaw po cholerę tutaj akacja. Jak już kupimy to można wypić, ale wolę jednak Original. Natomiast sporej ilości osób smakuje, więc sugeruję żeby samemu obadać sytuację.


Bavaria 0,0% Peach

Piana: Tak jak i w poprzednich jak na coli.

Barwa: Złota, klarowne.

Zapach: Nestea Brzoskwiniowa z piwem i lekką ścierką.

Smak: Nestea Brzoskwiniowa zmieszana z piwem, przez co lekko gazowana. Jest pewna słodowość, ale przykryta totalną słodyczą tego wynalazku.

Powtórzę po raz kolejny, ale nic innego tutaj nie da się powiedzieć. Jest to praktycznie ten sam smak co standardowa, „pełnocukrowa” Nestea Brzoskwiniowa. Dziwny wynalazek.


Bavaria 0,0% Apple

Piana: Nic nowego.

Barwa: Złota, klarowne.

Zapach: Jabłkowy ChupaChups połączony z Somersby bez alkoholu.

Smak: Smakuje jak gazowany napój jabłkowy, niby ich nie zawiera, ale pozostawia jednak posmak słodzików.

Wolałbym się napić soku jabłkowego pół na pół z tonikiem.


Bavarie zaliczone, przechodzimy do dwóch Karamalzów. Nazwa ciekawa, zobaczymy jak zawartość.



Karamalz Classic

Piana: Początkowo średniobujna, średniopęcherzykowata. Od razu zaczyna znikać i zostaje cienki dywanik.

Barwa: Piękny, głęboki mahoń. Klarowne.

Zapach: Brzeczki po warzeniu. Słód, karmel, delikatny aromat chmielu. Całkiem przyjemny, zachęca, kojarzy się z zapachem warzelni.

Smak: Bardzo słodowe, cukrowe wręcz, poziom słodyczy jak od miodu. Czuć słód, karmel, ciemny słód, chmielu niestety w smaku już nie ma. A szkoda, przydałaby się kontra. Ewentualnie mniejsza słodycz.

Gdyby było chociaż o połowę mniej słodkie, byłby to świetny napój kojarzący się z dopiero co uwarzoną brzeczką. Jeżeli lubisz słodycze, warto spróbować.


Karamalz Lemon

Piana: Taka sama jak w Classic.

Barwa: O ton jaśniejsza od Classica.

Zapach: Mocna, cytrynowa herbata. Tylko, że z limonką zamiast cytryny. Po zamieszaniu wychodzą nuty brzeczkowe i to by było na tyle, jeżeli chodzi o „piwność”.

Smak: Słodycz została złamana kwaskiem cytrynowym dzięki czemu Karamalz Lemon jest znacznie bardziej pijalny. Skoro nie ma kontry goryczkowej, kwaśna musi dać radę.

I dała radę. Mimo że jest mniej piwne od Karamalz Classic, dzięki temu, że jest mniej słodkie


Karmi Classic

Znalazło się w teście przypadkiem. Mianowicie zostało zostawione po jednej imprezie, (dzięki Asia;)), gdzie właśnie miało być substytutem piwa dla dzielnej pani kierownik.

Piana: Bardzo dobra, drobnopęcherzykowata, bujna, gęsta, oblepia szkło, wolno opada.

Barwa: Ciemna wiśnia, przebija przy dnie, klarowne.

Zapach: Ale jaja, pierwsza nuta to wędzona śliwka. Nie jestem przekonany czy kiedykolwiek piłem Karmi, jako że jest to marka o pozycjonowaniu wybitnie kobiecym. Jestem mocno zdziwiony, wyraźnie jest wyczuwalne drewno z ogniska i wędzona śliwka, do tego lekki karmel.

Smak: Pierwsze, jak na razie, z bardziej zaawansowaną paletą. Na początku wchodzi słodowość, karmel, lekka cierpkość z karmelu, przechodzi ona następnie w solidną słodycz i delikatne, drewniane, nuty palone. Finisz delikatnie goryczkowy.

Szczerze, to gdyby nie zbyt wysoka słodycz to byłoby bardzo ciekawą alternatywą. Jestem zaskoczony tymi nutami aromatycznymi. Jakoś nie natknąłem się jeszcze wzmiankę o nich. Inna sprawa, że nie szukałem. Pewnie też mało kto z dwoma różnymi chromosomami Karmi pije, a przynajmniej publicznie się do tego przyznaje.


Lech Free

Piana: Średnia, drobnopęcherzykowata, dosyć szybko opada i zostawia dywanik.

Barwa: Złote, klarowne z iskrą.

Zapach: Podobny jak w Bavaria Classic. Typowe dla piw nieskoalkoholowych nuty zielonego jabłka, słodowości, zboża i chmielu. Do tego skunks, cóż – zielona butelka.

Smak: Delikatne, dosyć płaskie. Początkowa słodowość przechodzi w lekkie nuty ziarniste, karmelkowe i zielonego jabłka, finisz z wyraźnie zaznaczoną goryczką. Co nie oznacza, że jest ona mocna.

Tak jak wspominałem na początku, do tej pory był to mój wybór jeżeli chodzi o piwa bezalkoholowe.


Kormoran Podpiwek Warmiński

Piana: Wysoka, bujna, drobnopęcherzykowata, beżowa, wolno opada i znaczy szkło.

Barwa: Ciemny mahoń, klarowne, przebija na wiśniowo.

Zapach: Chleba na zakwasie, lekki aromat słodu, karmelu, drewna z ogniska, kwasu chlebowego.

Smak: Bardzo mocna słodowość i karmelowość, nuty razowca na zakwasie, nuty słodowe i słodkie są skontrastowane lekką kwaskowatością. Jest obecna cierpkość karmelu.

Gdyby wywalić cukier ze składu byłby bardzo fajny napój piwopodobny. Niestety aktualnie jest za słodkie dla mnie.


Svijany Svijansky Vozka

Piana: Piękna, bardzo bujna, śnieżnobiała, drobnopęcherzykowata. Bardzo wolno opada.

Barwa: Bursztynowa, klarowne.

Zapach: Słodowy, lekkie ziarno, chmiel, aldehyd octowy, mydło. Co ciekawe połączenie aldehydu z mydlanością daje efekt płynu do mycia naczyń z sortu „zielone jabłuszko”. Zgroza.

Smak: Totalnie wodniste, efekt chmielonej wody z lekką słodowością. Nadal występuje mydlaność i aldehyd. Finisz goryczkowo-mydlano-jabłkowy. Nie do przejścia dla mnie.

Nie ma sensu kupować.


Primator Nealko

Piana: Tak jak i w przypadku Svijany nie ma się czego wstydzić.

Barwa: Tak samo, bursztynowe i klarowne.

Zapach: Na pierwszym planie aldehyd octowy, zaraz za nim bardzo ulotna słodowość i chmiel. Aromat bardzo nikły, trzeba się mocno dowąchiwać.

Smak: Mniej wodniste niż Svijany, ma więcej ciała. Czuć słód, słodowość, potem wchodzi bardzo delikatna goryczka na finiszu.

Jest OK, można kupić jeżeli się trafi.


Tucher Hefe Weizen Alkoholfrei

Piana: Idealna, bardzo bujna, drobnopęcherzykowata, bardzo trwała, gęsta.

Barwa: Bursztynowa, nieklarowne.

Zapach: Pachnie jak niemiecka pszenica z dodanym cukrem. Jest mocny banan, delikatne goździki, pszeniczność, jasne słody i niszcząca dobre wrażenie toporna słodycz.

Smak: Spodziewa się człowiek totalnej pełni, a piwo jest bardzo płaskie, płytkie, nisko wysycone, pełnia jest dramatycznie niska. Przez ten brak ciała dominuje kwaskowatość. Sprawia, że piwo jest niezbalansowane. Rozumiem oczywiście, że jest to piwo bezalkoholowe co już samo z siebie wymusza pewne kompromisy, ale nie smakuje to dobrze. Niska słodowość, od razu kwaskowatość, finisz bananowo-goździkowy. Bardzo delikatny chmiel.

Nie warto. Chyba, że modą niemiecką zmiesza się z Colą.


Krombacher Weizen Alkoholfrei

Piana: Dokładnie taka sama jak w przypadku Tuchera.

Barwa: Bardzo nieklarowne, wygląda jak przecier bananowy.

Zapach: Ziarnistość, pszenica, nuty bananowe, estry owocowe, bardzo bardzo delikatny goździk, kwaskowatość.

Smak: Wysycone jak na pszenicę przystało. Od razu wchodzi słodowość, nuty pszeniczne, finisz bardzo lekko goryczkowy. Wbrew pozorom piwo jest dosyć pełne. I smakuje generalnie jak pełnoprawna pszenica. Kwaskowata kontra do słodowości, jak to w pszenicach bywa.

Najlepsza alternatywa ze wszystkich, chyba że ktoś nie przepada za piwami pszenicznymi.


Mimo że już w tym momencie test ma nieprzyzwoitą liczbę słów jak na wpis na blogu pokuszę się o drobne podsumowanie.


Oczywiście został przeprowadzony w warunkach idealnych. W warunkach polowych w jakich w 99% przypadków piwa bezalkoholowe będą pite można z czystym sumieniem wywalić rubryczki piana, barwa i zapach. Bo nie wierzę, że nie będą pite z butelek. Kolejna rzecz – zalecałbym pić w temperaturze maks 10 stopni Celsjusza, czyli dokładnie tyle ile ma większość lodówek w głównej komorze. Ciepło nie służy akurat tym piwom. Jeżeli lubisz słodycze i smak słodki (ja z wiekiem coraz mniej) w przypadku słodszych wynalazków możesz spokojnie je próbować.


Dla mnie najlepszymi alternatywami dla „normalnych” piw są w tym momencie Krombacher Weizen Alkoholfrei, Primator Nealko, Lech Free, Bavaria Original oraz Karamalz Lemon.


Jako ciekawostki do odhaczenia z listy sugerowałbym Karmi, Karamalz Original, smakowe Bavarie oraz Podpiwek Warmiński. Ten ostatni zresztą będzie nadawał się do słowiańskiego Black Tooth Grin – whisky/ey zmieszana nie z Colą, ale z kwasem chlebowym (pomysł i wykonanie – Majk).


Na Tuchera i Svijany szkoda pieniędzy. Żywca bezalkoholowego nie spotkałem w paru sklepach, a za stary już jestem, żeby specjalnie jeździć i szukać konkretne piwo. Szczególnie bezalkoholowe.


Dotarliśmy w ten sposób do szczęśliwego zakończenia. Jeżeli to czytasz to gratuluję. Jestem ciekaw waszych opinii dotyczących piw bezalkoholowych.


PS. A jako, że nie przeprowadzałem tego testu sam pojawi się jeszcze bliźniacza, aczkolwiek z kobiecego punktu widzenia, recenzja Adeli na Gotowenapiwo.pl.

Może Ci się również spodobać

Cześć! Moja strona używa ciasteczek w celu bezproblemowego jej działania. Podejrzewam, że nie jest to dla Ciebie problemem, natomiast w każdej chwili możesz je wyłączyć z poziomu przeglądarki. Akceptuję Więcej informacji