w sam raz na tak piękną pogodę
W końcu skoro aktualna aura jest wręcz jesienna, to czemu nie dobrać się do typowo jesienno-zimowych piw. Zwłaszcza, że wróbelki wyćwierkały o fizycznej obecności czterech beczek tych cymesów w Warszawie i ich rychłym podłączeniu.
Ale o tym więcej będzie jutro i to w formie wideo. Dzisiaj sprawdzimy jak czas wpłynął na dwa pancerniki z Modlniczki.
Mr Hard’s Rocks
Piana: Dość niska, ale za to o świetnej strukturze i bardzo trwała. Opada do cienkiej warstwy znacząc szkło. Brązowa.
Barwa: Nieprzejrzysta krucza czerń.
Zapach: Klasyka stylu, wszystko czego oczekuję po RISie – potężna słodowość, likier kawowy, wanilia, czekolada, amaretto. Idealna ilość estrów wzbogaca profil aromatyczny. Po ogrzaniu zaczynają pojawiać się orzechy włoskie.
Smak: Dość niskie wysycenie. Pierwszy akord pełny, słodowy, lekko słodkawy. W drugim gra czekolada, kawa, amaretto, orzechy włoskie, estry, wanilia. Finisz palony, czekoladowy, z dobrze ukrytym alkoholem. Bardzo gładkie, zwodniczo pijalne.
Potężne, wręcz oleiste. Alkohol wychodzi dopiero po przełknięciu, jest bardzo dobrze wpleciony w profil. Świetne, udane piwo klasy światowej.
Mr. Hard
Piana: Gorsza niż w przypadku RISa. Szybciej opada i zostawia mniejszą warstewkę.
Barwa: Ciemny mahoń, bardzo ładnie się sklarowało, jest tylko delikatnie opalizujące.
Zapach: Pełnia, słodowość, trochę nut karmelowych i melanoidowych. Estry owocowe, trochę wiśni, w tle delikatny alkohol. Obecne są również nuty chmielowe.
Smak: Bardzo niskie wysycenie. Pierwszy akord słodowy, pełny, delikatnie szorstki. W drugim pojawiają się nuty chlebowe, karmelowe, estrowe (przede wszystkim brzoskwinie i morele) trochę słodkich wiśni. Finisz tostowy, lekko przypiekany z lekkim goryczkowym pazurem.
Ciekawe, dość gładkie piwo, ale z lekkim pazurem. Bardzo dobry przykład barley wine.
W związku z tematem beczek niepokoi mnie pijalność RISa ;)