jakby piwo miało waniać nabiałem to by było białe i bez gazu
Powiem szczerze, że z tą inicjatywą mam problem. Jest to kolejny (i nie mam wątpliwości co do tego, że nie ostatni) browar kontraktowy w Polsce. I jako zwolennik wolnego rynku, mogę tylko przyklasnąć, że coś się dzieje i komuś się chce. Ale piwo jest tak średnie, że cały entuzjazm opada szybciej niż słupki poparcia PO ostatnimi czasy.
Już w momencie ogłoszenia „nieśmiertelnej trójcy”: pils, dunkel, pszeniczne pomyślałem „oho, czołówka minibrowarowa z każdego nowego browaru, który w naszym kraju powstaje”. I wiecie co? Miałem rację. Ja rozumiem, że producent daje 3 receptury, ale dlaczego do cholery w większości nowych minibrowarów są one niepijalne? Co poszło nie tak? Gdzie tkwi błąd? Do tej pory mam traumę z wizyty w warszawskim Browar de Brasil, gdzie kelnerka po raz pierwszy zapytała mnie w życiu „Czy nie smakowało?”. Zakładam, że wyraz twarzy musiałem mieć przeokrutny.
Skąd mam wiedzieć czy piłem piwo „w dacie” czy nie? Może było już truchłem i jako takie oceniłem? Sorry Panowie, to tylko Wasza wina. Kupcie sobie aptekarski datownik i stemplujcie ręcznie każdą butelkę. Zresztą to jest urocze, że znalazło się miejsce na kod 2D, ale na datę ważności już nie. Ot, priorytety.
Zapraszam na karuzelę, galeria jest na samym dole.
Antidotum Pilsner
Piana: średnio i grubopęcherzykowata. Opada błyskawicznie. Nie mam fetyszu piany, ale aż tak to nie powinno być.
Barwa: ciemna słomka/jasne złoto, mętne.
Zapach: Głównie diacetyl, ale na poziomie akceptowalnym dla czeskich pilsów. Dodatkowo lekkie ziarno, siarka i por. W zasadzie piłem już różne czeskie piwa i jeżeli idziemy w tą stronę to zapach jest całkiem OK.
Smak: Na początku słodkie, ale zaraz wchodzi cholernie silna, niezbalansowana, beznadziejna goryczka. W dodatku urywa się i pozostawia nieprzyjemny posmak, oblepiając paszczę od środka. Nasypali bez sensu pewnie Magnum albo Marynki i stąd taka jazda. Poza tym lekko kwaskowate i słodowe.
Antidotum Pszeniczne
Piana: taka sama jak w Pilsnerze. Move along.
Barwa: Musiałem sprawdzić jaka to pszenica, bo barwa znacznie bardziej pasuje do ciemnej. Podobna do Franziskanera Dunkel. Mocno mętne.
Zapach: Diacetylu, moje nemesis, spotykamy się raz jeszcze. Diacetyl znacznie silniejszy niż w Pilsnerze. Ale tutaj podejrzewałbym już zakażenie, z ewentualnym przeterminowaniem (a tak, nie ma daty ważności, nie sprawdzę). Szczególnie, że w tle jest jeszcze lekka kiszonka i aromat kwasu mlekowego. Adela mi podpowiedziała jeszcze, że pachnie jak młóto, które zostawiło się w wiadrze i dopiero następnego dnia wywaliło. Rzeczywiście, jak skwaśniałe młóto.
Smak: Przeraźliwie słodkie, jak również płaskie z powodu wyjątkowo niskiego nasycenia. Pojawia się ziarnistość oraz znowu to kwaśne młóto. Z kolei retronosowo pojawia się banan i to dosyć silny. Pszenica, która nie jest kwaskowata tylko słodka?
Antidotum Dunkel
Zazwyczaj ciemne piwa są przynajmniej pijalne, z wielu powodów. Może je kiedyś opiszę. Zobaczymy jak to tutaj wygląda.
Piana: na początku lepsza niż u rodzeństwa, ale też szybko znika.
Barwa: powiem szczerze, że wygląda jak Red AIPA z Hausta. Ładna, ale czy nie za czerwona do dunkla? Pewnie się już czepiam. No i oczywiście zmętnienie.
Zapach: najlepszy regiment Jego Piwnej Mości „Diacetyl” wciąż na pozycjach i walczy. Z innych atrakcji: gotowane warzywa (DMS) i kibel. Serio nikt z BdB nie brał udziału w tworzeniu tych piw? Gdzieś tam w tle zapachy z ciemnych słodów. Grecka tragedia w trzech aktach.
Smak: a tutaj przyjaciele mamy ciekawostkę etniczną. Dunkel atakuje tak pylistym odczuciem w ustach, jakby tam mąki nasypali. Sam smak zresztą lepszy niż zapach, lekko kwaskowate. Akcenty palone, jak z palonego drewna. Ciekawe jakie słody zostały użyte. Plus rozgrzewa alkoholowo. Oblepia język, bardzo słodkie.
Jak by tutaj ten szpas podsumować.