pro publico bono
Zaczynam się powoli zastanawiać jaka jest sensowna górna granica dla ceny „wybitnie specjalnego” piwa. Pal licho moje fundusze, bo przynajmniej jest z tego jakiś pożytek. W każdym razie dzisiaj kolejne piwo z serii „po cholerę ja to kupiłem?”. I jeden z ostatnich tak krótkich tekstów.
Birradamare Shockwood 2011 #1494/1600
Piana: Nędzna, praktycznie jej brak. Mimo, że się starałem jednak jakąś reakcję wywołać.
Barwa: Ciemny bursztyn/granat. Nieklarowne.
Zapach: Słodowa pełnia, brzeczka, estry owocowe (głównie morele i brzoskwinie), beczka, drewno. Wyjątkowo słodki aromat. Do tego jeszcze dochodzą akcenty wiśni, przypieczonej skórki od chleba i palonego cukru.
Smak: Pierwszy akord składa się z potężnej pełni i słodowości. Następnie przechodzi w palony cukier, brzoskwinie, beczkę. Finisz również słodki, lekko cierpki, palony i rozgrzewający. Czuć moc. Bardzo nisko wysycone.
Nie pamiętam ile za nie zapłaciłem, ale było to powyżej 50pln. I takich pieniędzy nijak nie jest warte. W zasadzie żaden element nie jest zachwycający, a tego bym oczekiwał po piwie w tym segmencie cenowym.
PS. Jutro z kolei będzie coś na czasie ;)