jak to z tymi AIPA sprawa wygląda
AIPA jest chyba najbardziej jaskrawym symbolem PPR. Tylko, że często w kulawej wersji, totalnie niezbalansowanej i bez sensu. Nie wiem skąd idea, że dobre AIPA musi być przechmielone w opór i w zasadzie wyróżniać się tylko tym.
Ostatnio w internetach zrobił się dym związany z Sępem. Z premedytacją opis Sępa dam na sam koniec, najpierw przyjrzymy się 3 innym przykładom stylu. Czy AIPA musi być bez sensu? Czy to styl na granicy pijalności? Czy jest się nad czym brandzlować? Trzeba to sprawdzić.
Na pierwszy ogień leci Flying Dog Snake Dog AIPA.
Piana: Biała, drobnopęcherzykowata, dosyć trwała.
Barwa: Brzoskwiniowe/bursztynowe, lekko opalizujące.
Zapach: Delikatny aromat amerykańskich chmieli, cytrusy, grejpfruty, lekka żywiczność i sosna. Czuć też aromaty pochodzące od słodów, lekki miód, mocną słodowość. Aromat bardzo przyjemny i zachęcający do spożycia, nie jest przesadzony.
Smak: Wysycenie dosyć niskie. Mocna, ale przemyślana goryczka skontrowana jest słodowością. Obecny jest również miód, mocniejszy niż w aromacie. Nie męczący finisz. Goryczka jest bardziej żywiczna niż cytrusowa, lekko pozostająca, ale nie męczy.
Anderson Valley Hop Ottin IPA
Piwa z browaru Anderson lubię. Ich Oatmeal Stout jest wybitny i niesamowicie pijalny.
Piana: Bujna, drobnopęcherzykowata. Trwała, oblepia szkło.
Barwa: Ciemny bursztyn, klarowne.
Zapach: Amerykańskie chmiele, słody karmelowe, estry, lekki aromat suchych szyszek chmielowych. Żywiczne.
Smak: Mocno wysycone, szczypie w język. Stonowana goryczka obecna jest zarówno na początku jak i na finiszu, ale tutaj także jest skontrowana słodami. W charakterze jest dosyć żywiczna, jednak nie męczy.
Brew Dog Punk IPA
Piana: Biała, bujna, drobnopęcherzykowata.
Barwa: Bursztynowa, klarowne.
Zapach: Dominują amerykańskie chmiele. W tle owocowe i kwiatowe estry. Lekko mydlane.
Smak: Co ciekawe, w smaku znacznie mniej chmielone niż w zapachu. Wysycenie powyżej średniej. Słodkawe, o wyraźnej chmielowej goryczce. Ale poza tym piwo jest płaskie w profilu smakowym i puste. Tutaj też wychodzi lekkie mydło, plus kwaskowatość. Przynajmniej goryczka nie zalega.
Browar Kopyra/Browar Widawa Sęp
Dobra, doszliśmy do clou programu. Mój piwowarski szósty zmysł sprawił, że kupiłem dwie butelki. Potem w domu się zastanawiałem czemu byłem taki głupi, ani piwa z Widawy nie trafiają w mój gust, ani kolaboracja. Okazało się jednak, że słusznie uczyniłem.
Dobra, opis pierwszej butelki. Testowanej w warunkach domowych.
Piana: Początkowo średniobujna, o zróżnicowanej strukturze. Opada do kożucha i się utrzymuje.
Barwa: Pilsowa, wszystkie AIPA jakie piłem były zdecydowanie ciemniejsze. Opalizujące.
Zapach: Słodki Jezu a nasz Panie, czego tutaj nie ma. Amerykańskie chmiele i wszystko z tym związane, karton, papier, wanilia, utlenione chmiele, estry, diacetyl. I teraz tak, wbrew pozorom i chyba przyjętym założeniom (MOAR HOPS MOAAAAAARRRRRR!!!!) chmiele nie są aż tak szczególnie wyczuwalne. Owszem są, ale spodziewałem się mega jebnięcia aromatu, a tutaj nic takiego nie występuje. Szczerze, wraz z diacetylem i utlenieniem pachnie mikrobrowarowo. Bieda no.
Smak: O ile chmiele w zapachu nie były aż tak wyczuwalne, to w smaku są zatykające. Wszechogarniająca, w żadnej mierze nie zbalansowana ani nie skontrowana, pozostawiająca paskudną, zatykającą i ściągającą goryczkę. Cholernie długo trwa, jest wręcz zgagowata. Ma się ochotę przepłukać gardło piwem.
Stężenie diacetylu w tym egzemplarzu było zatrważające. Pierwsze co sąd kapturowy stwierdził to masło i maślanka. Miałem okazję zabłysnąć w towarzystwie i wytłumaczyć, że to takie ciekawy związek jak diacetyl i skąd on się w piwie bierze. Marna to pociecha. Kumpel lubiący goryczkę stwierdził, że gdyby nie ten przykry aspekt to sam poziom goryczki w smaku byłby akceptowalny. Reszta nie była tak entuzjastyczna. W zasadzie nie będę cytował innych opinii. A i dodatkowo diacetyl przykrył aromat chmielu.
Wyszło na moje. Już od jakiegoś czasu słodkie joby były słane w moim kierunku za opinię na temat Kawki i Kangura. W końcu się nie znam. A tu nagle zaskoczenie, zabolało po portfelu (8,50 za butelkę 0,33 – el oł el) za piwo na poziomie Witnicy i mamy zwrot o 180 stopni. Dla mnie Sęp jest taką samą ligą Porażki 2012 jak piwa z Antidotum. Nie ma ani jednego elementu, który byłby sensowny. Piwo zostało zrobione z de facto odpadków (nikt mi nie wmówi, że chmiele zgarnięte ze słoików na targach są pełnoprawnym surowcem), w dodatku na odpierdol się (warzone pod koniec listopada, wypuszczone pod koniec grudnia – mistrzowskie tempo. No, ale to aromat chmielu był priorytetem). Masakryczny poziom diacetylu świadczy tylko o warsztacie.
Jutro zresztą więcej napiszę na ten i pokrewne tematy, bo się zirytowałem.