przynajmniej śniadanie i kolację
Tak wiem, dżentelmeni nie piją przed 13. W niektórych kręgach kulturowych jest jednak akceptowalne wypicie np. jasnej pszenicy do sutego śniadania. Szczególnie jeżeli mamy dzień przeznaczony na relaks i nie zamierzamy zajmować się czymkolwiek konkretnym.
Przy czym od razu nadmienię, że jeżeli chodzi o promile i kierownicę to jestem zwolennikiem szkoły czeskiej.
Wracając do tematu ściśle piwnego. De Molen jest jednym z zagranicznych browarów, którego piwa można dostać w miarę ciągłej i szerokiej dystrybucji. Jak to już w świcie piwnym bywa, raz trafi się na piwo lepsze, raz gorsze, ale generalnie jakiś tam poziom jest utrzymany. Dzisiejszy wybór to w zasadzie kwestia przypadku. Przeglądając półkę w sklepie radosnym wydał mi się fakt posiadania w ofercie piwa mającego być wybitnie śniadaniowym oraz piwa będącego przedstawicielem tak pięknie nazwanej grupy jak „night cap” – czapa na dobranoc.
De Molen Bed & Breakfast
Piwo z kubańską kawą.
Piana: Wybitnie bujna, aż do przesady. Początkowo drobno i średniopęcherzykowata, dosyć szybko pęcherzyki łączą się w większe i zaczyna opadać. Nieszczególnie znaczy się na szkle.
Barwa: przymglone, jasna miedź.
Zapach: Pierwsze co rzuca się w nozdrza to ewidentny zapach kawy. A konkretnie zmielonego i lekko już utlenionego ziarna. Drugi mocny organoleptycznie, ale słaby ogólnie, akcent to por. Tak pięknego pora jeszcze nie czułem w piwie. Na sam koniec bardzo delikatnie wyczuwalny chmiel Amarillo. Mam ambiwalentne odczucia.
Smak: Cholernie mocno wysycone, wręcz przesycone do tego stopnia, że szczypie i nadaje węglowej kwaśności. Pierwszy akord to przyjemna słodowość, bardzo szybko wchodzi przyjemna kawowość, lekko pylasty finisz o wyraźnej goryczce, dosyć przyjemnie łączącej się z kawą.
Bardzo fajnie wkomponowana kawa, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że to jasne piwo. De Molen wraz z Kujo Coffee Stout pokazują jak należy wkomponować ten niestandardowy składnik. Przeszkadza mi tutaj por i przesycenie, ale generalnie jest ciekawe i warto spróbować.
Mooi & Meedogenloos – Piękne i bezwzględne
Piana: Tak samo jak w poprzednim piwie, bujna do oporu. Drobno i średniopęcherzykowata, brązowa. Ta już oblepia szkło.
Barwa: Czarne jak smoła. 160 EBC.
Zapach: Likier kawowy, melasa, wanilia, brzoskwinia, czekolada, alkohol, po zapachu czuć ekstrakt. W przeciwieństwie do St. Petersburg nuty są na odpowiednim poziomie i w idealnej harmonii, dzięki czemu zapach jest bogaty, ujmujący ale nie przytłaczający.
Smak: Niskie do średniego nasycenie. Potężna pełnia praktycznie od razu atakuje język. Słodowość trwa przez cały czas wybrzmiewania piwa na języku, od pierwszego uderzenia pełni i jasnych słodów, poprzez nuty czekoladowe, kawowe, ciemnych słodów, owoców i wanilii, aż po lekko cierpki, ale aksamitny finisz z ciemnych słodów i delikatną goryczkę. Mocno rozgrzewa w żołądku. Ciekawe są te brzoskwinie wyczuwalne i w aromacie i w smaku. Bardzo fajnie komponują się z całokształtem piwa. A niby 78 IBU ;)
Świetne piwo. Tutaj już żadnych wad nie wyczułem, trzeba tylko brać po uwagę, że to mocarz.