szkocki Harviestoun w dwóch odsłonach
Serio pieprzyć ich. Większość z ich piw na które wydałem ciężko zarobioną krwawicę było co najwyżej średnia. A już na pewno nie warta zaśpiewanej kwoty. Oczywiście, wyborny marketing, piwo dla japiszonów z duszą punka, Brew Dog to przyszłość craftu. Dupa tam.
Generalnie nie będzie to zaskoczeniem, bo już na fanpejdżu zdążyłem się zachwycić drugim z opisywanych dzisiaj piw. Harviestoun mnie właśnie kupił zacnością swoich produktów. Dlaczego porównuję ich do BD? Położenie geograficzne. Wszak Piktowie.
Pierwsze z opisywanych piw przemawia do mnie już nazwą i etykietą. Jako dyplomowany gearhead mam zdrowego zajoba na punkcie motoryzacji. Odniesienie do ważnego płynu – jest. Automobil na etykiecie – jest. Motoryzacyjna geneza nazwy – jest. No to i my jesteśmy w domu. Albo garażu.
Harviestoun Old Engine Oil
Piana: Średnio bujna, drobno pęcherzykowata, brązowa, wolno opada i mocno znaczy szkło.
Barwa: Przechodzony olej silnikowy, dodatkowo z diesla.
Zapach: Gorzka czekolada, ziarno kawy, jasny słód i estry owocowe.
Smak: Średnio wysycone, bardzo wysoka pełnia. Bardzo zbalansowane. Praktycznie skoncentrowano się wyłącznie na ciemnych akcentach – czekoladzie i kawie. Początkowa pełnia bardzo szybko przechodzi w wyjątkowo przyjemne aromaty gorzkiej czekolady, espresso, lekkie estry owocowe. Finisz palony, cierpki, delikatnie goryczkowy.
Niesamowicie pijalne piwo. Gdyby trafiło się z pompy byłoby moim wyborem na cały wieczór. Przy okazji taki knyf – ma 6% alkoholu. Nie podają ekstraktu, ale jest to co najmniej 14stka. A pewnie i więcej. Traficie w sklepie – brać w ciemno.
Teraz coś co tygryski lubią najbardziej. Ciemniak w beczce po rudej czarodziejce.
Harviestoun Ola Dubh Special 12 Reserve
Piana: Niska, zróżnicowana, brązowa, szybko opada i słabo znaczy szkło.
Barwa: Jak w nazwie – Ola Dubh. Ponoć to znaczy „black oil” i nie idzie się z tym nie zgodzić.
Zapach: Melasa, angielski sos rybny, bakelit, torf, ciemne słody, estry owocowe, whisky. Nieźle.
Smak: Totalna pełnia, niskie wysycenie. Beczka i whisky pojawiają się od razu. Pierwszy akord to oleista wręcz pełnia i słodowość, po sekundzie wchodzi beczka, whisky, melasa, czekolada, estry owocowe. Finisz z drewnianą cierpkością, torfowymi fenolami i paloną goryczką. Alkohol rozgrzewa dopiero w żołądku.
Fenomenalne piwo. Cholernie żałuję, że nie zdążyłem kupić 16 i 18. Uwielbiam whisky, uwielbiam piwo. To jest kolejny trunek łączący te dwa światy w spektakularny sposób.
Przy okazji warto rzucić okiem na ich stronę, a szczególnie w dział historia.