ale z piwem i whiskey jest lepsza
Wychodząc z założenia, że co za dużo to niezdrowo, a już na pewno nudno w cholerę, tydzień zamierzam kończyć wpisem średnio piwnym. Lub też z piwem praktycznie nie związanym. Dzisiaj akurat piwo znajdzie się jako składnik, aczkolwiek tutaj „piwo” jest trochę naciągane, bo mowa o Primatorze 24%. Trzeba sporej dawki samozaparcia, aby wypić całą butelkę.
Sezon się zaczął, więc można kupić w warzywniakach i na bazarach świeżą żurawinę. Która to, tak jak i piwo, pasuje do wielu okazji konsumpcyjnych. Desery, mięsa, warzywa pewnie też (wychodzę z założenia, że warzywo to dodatek do mięsa a nie pełne danie). Pod wpływem impulsu kupiłem ćwierć kilo żurawiny, bez konkretnej wiedzy co ja z tym zrobię.
Jako człowiek renesansu z radością przyjąłem fakt, że znajomość chemii organicznej przydała mi się do ekscesów kuchennych. Żelowanie pektyn, fuck yeah. Nie chce mi się rozwodzić nad przepisem, więc będzie krótko.
Co potrzebujemy:
– żurawinę (herp derp)
– ¼ szklanki cukru (ja jestem wystarczająco słodki, jak ktoś jest mniej to niech sypnie więcej)
– Primator 24% (ale równie dobrze może być każde inne mocne, słodkie piwo, np. koźlak)
– limonka
– papryczka habanero
– owoc granatu
– shot JD
Co z tym szpejem zrobić:
1. Żurawina, posiekana papryczka i piwo do rondla. Fajerkę na pełny ogień
2. Jak się zagotuje, zmniejszamy ogień i i niech sobie pyrka.
3. Dodajemy cukier, wyciśnięty sok z limonki i dalej grzejemy.
4. Zasadniczo wypadałoby to ciągle mieszać.
5. Jak dojdziemy do wniosku, że wygląda tak jak powinien wyglądać dżem, dodajemy granat.
6. Grzejemy jeszcze z 5 minut, wrzucamy shot Jack’a Daniel’sa i styknie.
Przewalamy to do pojemnika i myk do lodówki. Można tak trzymać spokojnie z dwa tygodnie.
Ponieważ porządny piwowar i piwosz nie może być kiepskim kucharzem.