Home Piwa Thornbridge Bracia wzbudził nadzieje

Thornbridge Bracia wzbudził nadzieje

by Michał

jednak Wild Raven i Saint Petersburg je ostudziły


Chyba zrobiłem krzywdę browarowi Thornbridge zaczynając moją znajomość z nim od genialnego Bracia. Poprzeczka została ustawiona wyjątkowo wysoko. Dlatego też moje rozczarowanie z dwoma innymi ciemnymi piwami z tej samej stajni było cokolwiek spore. Z innej strony trochę ciemnych piw już w życiu wypiłem, więc odniesienie jest.


Wild Raven

Przedstawiciel Black IPA. Pięć rodzajów słodu i sześć odmian chmielu miało dać kapitalny efekt, zerwać majtki przez głowę i generalnie rozbić bank nowego stylu piwa nazwanego pięknym oksymoronem. Welp, niekoniecznie.

Piana: Fakt, tutaj jest zacnie. Bujna, o idealnej strukturze, pięknie oblepia szkło i jest trwała.

Barwa: Mocny porter, przebija na klarowną, ciemną wiśnię.

Zapach: Lecimy po amerykańsku – żywice, cytrusy, ananas, ciemne słody, wanilia i (co ciekawe oraz nowe) ciemne winogrona. Jest całkiem fajnie, zachęca do spróbowania.

Smak: Piwo stosunkowo mocno wysycone. Początkowo jasne i karmelowe słody, przechodzą dosyć szybko w ciemne i palone posmaki, gorzką czekoladę, delikatną wanilię. Finisz żywiczno-grejpfrutowy z nieprzyjemną, pozostającą goryczką. W dodatku ściągającą.

Nic szczególnego. Zdecydowanie lepsze niż Nomad Black Hawk. Natomiast Black Hope z AleBrowaru spokojnie skopało rzyć przedstawicielowi z Albionu.

Swoją drogą, będę musiał w końcu opisać te, tak pożądane w Polsce, Nomady. Black Hawk, Easy Rider i Pelikan skończyły u mnie w zlewie, także będę mógł się popastwić.



Saint Petersburg

Konkret – Russian Imperial Stout. Uwielbiam stouty, a jak są większego kalibru to i lepiej w pewnych okolicznościach czasu i przyrody.

Piana: Jak w przypadku Wild Raven – jest zacna. Bardzo wolno opada i solidnie oblepia szkło.

Barwa: Kruczoczarne. Co ciekawe jest z kłaczkowatym, białawym osadem. Zakładam, że to drożdże.

Zapach: Ciemne słody, czekolada, likier kawowy, wanilia i, niefajnie, lekka autoliza. Ogólnie bardzo słaby zapach. Po RIS spodziewałbym się znacznie bogatszego, sutego aromatu. Tutaj jest rozczarowanie.

Smak: Średnio wysycone. Piwo przeraźliwie jednowymiarowe. Paloność wchodzi praktycznie od razu i zostaje na długo po przełknięciu piwa. Jest wręcz ściągająca. Dodatkowo sprawy nie polepsza szorstka, mocna goryczka. W smaku wychodzi jeszcze dodatek słodu wędzonego torfem, ale nie polepsza to sprawy.

Słabe, mdłe piwo. Nie miałem przyjemności podczas organoleptycznego obcowania z tym RISem. I tutaj znowu reprezentacja Polski była znacznie lepsza – Dziadek Mróz od Artezana wgniótłby w glebę Saint Petersburg. Nie pokusiłem się o bezpośrednie porównanie tylko dlatego, że została mi ostatnia butelka i ją przechowuję niczym skarb.

Nie przekonały mnie te piwa. Sprawdzę jeszcze ze dwa jasne, jeżeli przy okazji trafię je w sklepie. Ale jak na razie szału nie ma.



Może Ci się również spodobać

Cześć! Moja strona używa ciasteczek w celu bezproblemowego jej działania. Podejrzewam, że nie jest to dla Ciebie problemem, natomiast w każdej chwili możesz je wyłączyć z poziomu przeglądarki. Akceptuję Więcej informacji