Home Piwa Małe stado Skaczących Żab

Małe stado Skaczących Żab

by Michał

cztery Imperial Stouty od Hoppin’ Frog

Na imperiale z tego jankeskiego browaru napaliłem się cokolwiek konkretnie. W końcu fama, renoma i świetna opinia w internetach – żywiołowe recenzje, miłość tłumu. Normalnie 10/10 i cycki z masłem. Dlatego mimo zaporowej ceny pozwoliłem sobie na zakwilenie portfela i kupno reprezentacyjnego zestawu czterech piw, z których dwa były modnie „kolaboracyjne”. Czy było warto?


Hoppin’ Frog &
Fanø Bryghus – Natasha Røcks America

Chocolate Rye Imperial Stout – Collaboration Brew European Tour Series 2 of 3


Wyjątkowo przydługa nazwa. Zresztą Hoppin’ Frog ma skłonność do takich, nie tylko w przypadku piw kolaboracyjnych. To zostało uwarzone we współpracy z duńskim
Fanø Bryghus.

Piana: Mimo słabego syknięcia okazała się bardzo bujna, brązowa, o idealnej strukturze. Wolno opada i znaczy szkło.

Barwa: Idealna noc. Żadnych przebić.

Zapach: Żywice i cytrusy od jankeskich chmieli, potężna słodowość, czekolada, kawa, lukrecja, lekka wędzonka i palone aromaty. Sam zapach jest bardzo ułożony, wszystko co czuć ma swoje miejsce. Z pewnym zastrzeżeniem – są pewne wady. Co prawda zero mojego ulubionego diacetylu, popiołu czy fajków, natomiast po ogrzaniu wychodzi DMS. Do tego lekki papier. I to jest bardzo słabe w piwie za 40pln.

Smak: Totalna pełnia, oblepiająca wręcz. Słodowość przechodzi w karmele, kawę, czekoladę i początkowe nuty palone, by następnie eksplodować goryczkowym i palonym finiszem. Żyto nie jest jakoś szczególnie wyczuwalne, w przeciwieństwie do czekolady. Która to nie została użyta, jak głosi etykieta dla Amerykanów.

Generalnie mimo DMSu lepiej pić cieplejsze, inaczej sporo traci z aromatu. Co nie zmienia faktu, że i tak nie jest warte 40 pln. Kilkanaście może i, ale nie więcej. I to też tylko ze względu na większą objętość butelki.



Hoppin’ Frog & Amager Bryghus Frog Hops From Amager

Chocolate Wheat Imperial Stout – Collaboration Brew European Tour Series 3 of 3


Kolejna nazwa-tasiemiec. Tym razem do współpracy zaproszono również duński Amager Bryghus. Ciekawe kiedy amerykańskie browary zaczną zapraszać polskie do kolaboracji.

Piana: Dokładnie taka sama jak w poprzednim przypadku.

Barwa: Tutaj podobnie, w zasadzie nic innego się nie wymyśli. A na ludzi od pale stoutów mam specjalną cegłę w skarpecie – taka moja uwaga na przyszłość.

Zapach: Pierwsze wrażenie to American Black Ale – żywice, sosna, bór. Aczkolwiek brak cytrusów. Dodatkowo czekolada, likier kawowy, kawa, aksamitna paloność. Lekki alkohol wzbogaca całość.

Smak: Piwo bardzo aksamitne i zgrane. Wysoka pełnia, ukierunkowane jest na słodycz, w pierwszych nutach wręcz atakuje język. Słodowość i słodycz przechodzą w kawę, czekoladę, likier kawowy z delikatną wanilią. Finisz zarówno palony jak i goryczkowy, silnie rozgrzewa w żołądku. Wysycenie w sam raz.

Całkiem porządne piwo, znacznie lepsze niż poprzednie. Ale i tak nie jest warte 40pln.


Hoppin’ Frog D.O.R.I.S The Destroyer

Double Oatmeal Russian Imperial Stout


Jak nic specjalnie stworzyli taki styl, żeby móc nazwać piwo Doris.

Piana: Początkowo praktycznie brak, przy odrobinie magii powstaje. Najciemniejsza jaką kiedykolwiek widziałem, praktycznie koloru musu czekoladowego. Drobno i średniopęcherzykowata. Potem utrzymuje się na wysoką na 1cm warstwę.

Barwa: Nic nowego, uznany standard.

Zapach: Drewniana szafa, słone paluszki, paloność, melasa, lukrecja, bejca do drewna, drewno liściaste, estry owocowe i kwiatowe, anyż, alkohol. Dzieje się. Sam zapach jest wręcz bardziej bourbonowy niż piwny. Pojawia się też trochę chmielu, ale to już trzeba się mocno dowąchać.

Smak: Po raz kolejny totalna pełnia. Dodatkowo może zabić wampira, jest jak drewniany kołek wbity prosto w przełyk. Słodowość, pełnia i cukry resztkowe przechodzą w drewno, czekoladę, likier kawowy, lukrecję i melasę. Finisz niesamowicie palony, dosyć aksamitny mimo że piwo jest cierpkie i kwaskowate od ciemnych i palonych słodów.

Pierwsze wrażenie to niesamowicie ciężkie piwo. Ale w miarę picia i oswajania zaczyna być ciekawe i dobre. Gdyby zostało przechowane w beczce po whisky byłoby pewnie jednym z lepszych jakie piłem. Czy warte 40pln – na jeden strzał, żeby sprawdzić ciekawe jankeskie piwo, może warto. Ale to jeżeli koniecznie musimy.


Hoppin’ Frog B.O.R.I.S The Crusher

Bodacious Oatmeal Russian Imperial Stout


Stout chojrak. Pod względem kreatywności stoją wysoko.


Piana: Piękna, bardziej jak w espresso niż w piwie. Idealna struktura i konsystencja. Wysoka, wolno opada i znaczy szkło.

Barwa: Czarna jak wieczność. Teksty mi się kończą na opis barwy imperialnych stoutów.

Zapach: Czekolada, likier kawowy, wanilia, tosty, ciemny chleb, orzechy, estry owocowe, owies. Aromat jest aksamitny, ułożony, zacny.

Smak: Aksamitne na pograniczu oleistego. Tak jak i w poprzednich forpocztę stanowi potężna pełnia i słodowość, przechodząca w posmaki karmelu, toffee, czekolady, wanilii i kawy. Finisz palony, kawowy i delikatnie goryczkowy.

Bardzo ułożone i przyjemne piwo. Tak jak i D.O.R.I.S świetny przedstawiciel imperialnych stoutów. Ale też niestety cena łapie za serce.


DORIS i BORIS zdecydowanie biją na głowę wytwory kolaboracyjne. Jeżeli jesteście wielbicielami czarnego złota i traficie kiedyś w sklepie na któreś z tych piw i nie przerazi was ich cena – można się szarpnąć. Nie ukrywam jednak, że ponad 40pln za butelkę piwa to jednak jest trochę abstrakcja.

Zanim niektórzy rzucą mi się z zębami do krtani od razu wyjaśniam:

  • tak wiem, że piwa z Ameryki z założenia są drogie, a podróż do Polski tej sytuacji nie poprawia,

  • wyjątkowo ciężko mnie przekonać, że są piwa, które mogą być warte więcej niż 20-30pln. Chyba musiałyby być serwowane przez półnagie barmanki.

Reasumując więc: jeżeli ktoś chce i czuje potrzebę to DORIS i BORIS mogę polecić. W ramach ciekawostki – 14 czerwca została wydana limitowana edycja BORIS, leżakowana w beczkach po irlandzkiej whiskey. I po napisaniu tego co napisałem o cenach i tak bym to piwo kupił.


PS.
Jeżeli chcesz jeszcze poczytać o RISach to polecam zajrzeć tu, tu lub tutaj. Dodatkowo zachęcam do skorzystania z bardzo fajnej funkcji jaką jest Subskrypcja – wystarczy w prawym dolnym rogu bloga wpisać swój adres e-mail, potwierdzić eleganckim i fachowym ruchem i et voilà! Każdy nowy wpis anonsowany jest na skrzynce e-mail.

Może Ci się również spodobać

Cześć! Moja strona używa ciasteczek w celu bezproblemowego jej działania. Podejrzewam, że nie jest to dla Ciebie problemem, natomiast w każdej chwili możesz je wyłączyć z poziomu przeglądarki. Akceptuję Więcej informacji