Home Na jedno piwo Brews Brothers

Brews Brothers

by Michał

nie dla delikatnych i wysublimowanych. Jedna z tych produkcji, które polaryzują opinie widzów

Początkowo chciałem napisać krótką notatkę na fp, ale stwierdziłem, że ten luźny strumień świadomości będzie wystarczająco długi na pełen wpis. Poza tym wypadałoby, żeby pierwszy serial fabularny dotyczący perypetii browaru rzemieślniczego trochę dokładniej opisać.

Uwaga: mogą wystąpić spoilery. Warto też wziąć pod uwagę, że jeżeli chodzi o rozrywkę pochodzącą z ruchomych obrazków mam niskie wymagania. Bardzo dobrze bawiłem się oglądając Beerfest a reklamę szkła Das Boot z Vat19 nadal uważam za doskonałą. Poprzeczka jest zatem ustawiona równie nisko i nie mogę powiedzieć, że oczekiwałem cokolwiek szczególnego.

Biorąc pod uwagę kaliber tematu (piwowarstwo rzemieślnicze) brak jakichkolwiek działań promocyjnych Netflixa na naszym pięknym rynku świadczy o dwóch istotnych rzeczach:
1 – ten rynek jest tak mały, że zupełnie nie miało to sensu marketingowego,
2 – doskonale wiedzieli co wypuszczają.

I tak jest w istocie, pierwszy sezon można podsumować dwoma słowami – shenanigans & chaos.


Fabuła skupia się na relacji dwóch braci-piwowarów (Wilhelm i Adam Rodman), którzy mimo całkowitej różnicy charakterów i ostrej rywalizacji muszą współpracować, aby utrzymać browar w mało atrakcyjnej dzielnicy Los Angeles. Wilhelm szkolony był piwowarsko „na europejskich ulicach” oraz (bliżej nie sprecyzowano jak) przez Trapistów i jest mocnym germanobelgofilem. Adam z kolei jest absolwentem studiów piwowarskich jak również sensorykiem i ekspertem piwnym na poziomie Master Cicerone. A warto dodać, że w amerykańskim światku birgików Cicerone są odpowiednikiem nadętego białorycerzenia typu m’lady. Przy okazji dostał bana w Oregonie za szkalowanie ipek. Co już jest ciekawym podejściem do tematu, obaj pałają miłością do tradycyjnych stylów i gatunków piwa. Zespół browaru uzupełnia nieletnia menadżer Sarah oraz latynos Chuy. Do tego przed browarem parkuje foodtruck nawiedzonej hipstero-hippie pary, która skupia się na łamaniu wszelkich możliwych zasad sanitarnych i spółkowaniu. Często jednocześnie.

Całość nakręcona jest w stylu przywodzącym na myśl seriale końca lat 90-tych/początku XXI wieku. Złapałem się parę razy na tym, że oczekiwałem nagrań śmiechu puszczonego z offu. Obrazy są ładne, całość dość dynamiczna, scenografia daje radę. Dopiero przy pisaniu tej recenzji sprawdziłem kogo winić za Brews Brothers i proszę – bracia Schaffer. Greg Schaffer odpowiedzialny jest, między innymi, za That ’70s Show.

Aktorzy robią dobrą robotę, zastanawiam się ile razy musieli zagotować się na planie przy często absurdalnych kwestiach i jeszcze durniejszym scenariuszu. Już w pierwszym odcinku zaliczamy dowcipy „o sraniu i szczaniu” oraz sztucznych penisach o groźnych nazwach. Co zresztą będzie motywem przewodnim serialu. Natomiast nie rozumiem oburzenia w społeczności piwnej, będąc na dwóch głównych grupach piwnych na FB mamy dokładnie takie same dowcipy dzień w dzień. Można zatem uznać, że jest to dość uniwersalny humor w środowisku, niezależnie od szerokości geograficznej, scenarzyści wiedzieli co robią wrzucając to do scenariusza. Wszak każdy birgik zastanawia się czy Omnipollo nasrało już do kadzi. Ba, obrażonych na serial może być więcej: birgicy, latynosi, LA hipsteriada, właściciele foodtrucków, Trapiści, Belgowie, Cicerone, LGBT, a nawet właściciele motocykli ze stajni HD. Jak ktoś lubi się oburzać to znajdzie swój ulubiony smak.

Rywalizacja tytułowych braci jest nie najgorzej rozegrana, mamy nawet widoczny rozwój postaci w trakcie pierwszego sezonu, mamy „jakieś” backstory, wspomnianą wyraźną różnicę charakterów i podejścia do piwa. Adam uważa piwoszy za niemyte masy, filistrów nie mających zielonego pojęcia o tym, że pijąc jego piwo dotykają absolutu. Koniecznie trzeba uczyć (zanudzić i obrazić), piwo to nie rozrywka, to poważna sprawa. Wilhelm z kolei cieszy się z warzenia piwa, uważa, że ludzie powinni się bawić. Do tego wymyśla wybitnie głupie nazwy, nie zdając sobie sprawy z ich dwuznaczności (Weiss Power przykładowo).


Sarah w teorii nie ma prawa pracować w browarze (nie ma 21 lat), ale jednocześnie jest najbardziej ogarniającą biznes osobą na pokładzie. Mocno agresywna, posiada umiejętność Vulcan death grip, z której chętnie korzysta. Motyw warsztatów antyprzemocowych i wyciszających znajduję zabawnym. Chuy z kolei nie występuje jako li tylko token, żeby nie było zbyt biało. Nie ma zielonego pojęcia o produkcji piwa, zajmuje się miliardem różnych biznesów i jest typowym oddjob, z lekko evil twistem.



8 odcinków strzeliłem od jednego kopa. Czy jest to wysokiego sortu rozrywka? Broń Boże. Czy są żenujące motywy? Znajdzie się kilka. W szczególności motyw Trapistów oraz inicjacji piwowarskiej. Można też było ogarnąć jaki konkretnie kolor habitu w rzeczywistości Trapiści mają.

Jeżeli podejdziecie do serialu z założeniem, że zobaczycie jak się robi piwo to tego tutaj nie znajdziecie. Jak na serial o browarze samego warzenia piwa jest bardzo mało. Ale znowu – czy jest to potrzebne osobom, które nie mają zielonego pojęcia o produkcji piwa? Zwłaszcza w momencie, gdy próbowano wciągnąć jak najwięcej różnych patentów. Pamiętacie jeszcze jak dłuższy czas temu była opcja, że zjadając suche drożdże piwowarskie nie będzie się można upić? Ja już zdążyłem o tej ludowej mądrości zapomnieć. Ale jakby co gość rozdający w kiblu podczas festiwalu piwnego fiolki z drożdżami handluje również kokainą. A puszka nie licuje z powagą belgijskiego piwa. W przeciwieństwie do zaciągniętego do roli butelki pustego w środku szklanego dildo.

Natomiast bez problemu znajdzie się też sporo momentów zwyczajnie zabawnych. Ot takie typowo serialowe danie jednogarnkowe. No i Becky przypomina Milę Kunis, a Sarah mniejszą i bardziej agresywną Jennifer Love Hewitt. Co też uważam za plus.

Czy polecam obejrzeć serial? 8 odcinków to ile będzie, około 4 godzin? I tak aktualnie nie ma niczego szczególnego do roboty. Jeżeli widzieliście Beerfest, wychowaliście się na filmach z Paulym Shorem, podobał Wam się BaseKetball Treya Parkera i Matta Stone’a – odpalcie piwo albo kilka i lećcie longiem. Zresztą Kraftball sugeruje, że scenarzyści również wychowali się na podobnych filmach. Na pewno nie jest gorszy niż Gwiezdne Wojny: Epizod VIII. Nie poruszamy się tutaj w rejonach okupowanych przez Uwe Bolla.

Może Ci się również spodobać

Cześć! Moja strona używa ciasteczek w celu bezproblemowego jej działania. Podejrzewam, że nie jest to dla Ciebie problemem, natomiast w każdej chwili możesz je wyłączyć z poziomu przeglądarki. Akceptuję Więcej informacji