Home Piwo Trzeba wiedzieć komu dawać prezenty

Trzeba wiedzieć komu dawać prezenty

by Michał


inaczej obdarowany może odgryźć rękę


W Piwnym glosariuszu branżowym opisałem ciekawą sytuację, dotyczącą „darmoszek” dla piwnych blogerów. O ile w przypadku browarów regionalnych odzew jest generalnie pozytywny, to w przypadku koncernów nie ważne co zrobią, piwo może być dostarczone przez półnagie hostessy z wielkim cycem, a i tak zostaną zniszczeni za całokształt twórczości.


Obserwując kolejne wpisy na zasadzie „pochwalę się co dostałem, ale jednocześnie wyrażę dyzgust i skalę obrazy mojej osoby takim podarkiem” zastanawiam się co przyświeca agencjom, które wysyłają piwa. Przecież przy niektórych wpisach mniejszą stratą dla marki byłoby wysłanie kraty na mityng AA czy do noclegowni Markotu. Nie ma żadnego monitoringu feedbacku czy w czym tkwi problem?


Rozmawiałem ostatnio z paroma osobami na ten temat, między innymi z Kominkiem. I podał on ciekawy casus firm cukierniczych, które wysyłają np. czekolady tylko do blogerek kulinarnych. Co najmniej jakby na całym bożym świecie tylko one były ludźmi jedzącymi czekoladę. Jestem frajer na czekoladę, zawsze mam tabliczkę gorzkiej w lodówce. Szczególnie, że piję w cholerę kawy, a magnez jest na wagę złota. Czy aby ta sama zasada nie dotyczy piwa? Czy jedynymi osobami, które piją piwo to te co oceniają je kilka razy w tygodniu? Jeden fanpejdż popularnej marki piwa koncernowego ma więcej lajków niż wszyscy blogerzy piwni w Polsce razem wzięci. Ale nie, to przecież w ogóle nie świadczy o rynku.


Po co wysyłać piwo do ludzi, którzy i tak z założenia mają je w dupie? Nie lepiej wysłać do, przykładowo, blogerów lifestylowych? Andrzej z jestKultura.pl jest tutaj bardzo pozytywnym przykładem takiej współpracy. Nie mówię, że trzeba od razu wysyłać piwo do Niebezpiecznika i liczyć na recenzję. Mnie zawsze lepiej współpracuje się z kimś kto jest otwarty na nowe poglądy czy spojrzenie na daną kwestię, niż z kimś kto uważa, że wie już wszystko i ma jasno ugruntowane poglądy. Świat piwa zostawia sporo pola do manewru na element zaskoczenia i poznawanie „nowego”,


Z drugiej strony, nie rozumiem tego imperatywu pochwalenia się czymś co dostaliśmy za darmo tylko po to, żeby to zjebać dla zasady. Wydaje mi się, że współpraca z firmami w blogosferze jest prosta: jeżeli za coś mi nie płacą w ramach, jasno zaznaczonej, reklamy to nie ma przymusu oceny. Ot prezent ot firmy, miło. Swój czas cenię, a pieniądze choć szczęścia nie dają, to pozwalają inwestować w rzeczy, które są już tego szczęścia bardzo blisko.


Chociaż może i rozumiem. Z jednej strony szacun na dzielni, że wielkie firmy traktują domowego skrybę prawie jak Mzimu i za każdym razem wysyłają dary. Z drugiej tagi „Tyskie/Żubr/Żywiec” mogą sprawić, że ktoś przypadkiem kliknie w bloga z wyszukiwarki i przy pewnej dozie szczęścia dojdzie lajk do kolekcji?


Jestem ciekaw jak się to rozwinie. Sytuacja w której agencje wysyłają piwa blogerom piwnym niczym wojska angielskie na niemieckie okopy raczej nie potrwa zbyt długo. Jest to absolutnie bez sensu i chwały nikomu nie przynosi. Zresztą wydaje mi się, że obowiązują tutaj elementarne zasady kultury. Nikomu nie przyjdzie chyba do głowy powiedzieć swojej starej ciotce, że sweterek, który znowu nam dała pod choinkę jest chujowy. To skąd taka radość ze skopania innego prezentu?

Może Ci się również spodobać

Cześć! Moja strona używa ciasteczek w celu bezproblemowego jej działania. Podejrzewam, że nie jest to dla Ciebie problemem, natomiast w każdej chwili możesz je wyłączyć z poziomu przeglądarki. Akceptuję Więcej informacji